W każdy czwartek we Wrocławiu. Najważniejsi są ci, którzy chcą rozmawiać

Miejsce: ul. Świdnicka we Wrocławiu, początek deptaka wiodącego do Rynku. Czas: czwartek między godziną 17 a 18. Który czwartek? Każdy. Akcja: Obywatelka lub obywatel wystawia się na widok publiczny z pikietówką o treści: „Uważam, że Andrzej Duda jest kłamcą i krzywoprzysięzcą! Jeśli się z tym zgadzasz, stań na chwilę ze mną”
 
Przechodnie przystają lub nie. Podnoszą na znak poparcia kciuk w górę lub rysują palcem kółko na czole. – Proszę podejść, 5 sekund wystarczy, żeby mieć zaliczoną działalność opozycyjną – zachęca trzymający pikietówkę.

Niektórzy podchodzą, bo chcą sobie zrobić zdjęcie. Dla taty. Dla babci. Dla dziewczyny. Nie ma problemu. Inni przekonują policjantów, żeby pikietę zwinęli, demonstrantów aresztowali. Najważniejsi są jednak ci, którzy chcą porozmawiać. Bez względu na poglądy.
 

 
Czemu nie szanujecie prezydenta? Urząd szanujemy, ale nie Andrzeja Dudę, bo on ten urząd hańbi. Konkrety? Konkrety są na ulotce. To spis naruszeń Konstytucji RP i zaniechań głowy państwa. Odmowa zaprzysiężenia sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Ułaskawienie Mariusza Kamińskiego nim wydany na niego wyrok się uprawomocnił. Skwapliwe podpisywanie niekonstytucyjnych ustaw. Bierne przyglądanie się jak minister Macierewicz rozbraja armię. Szczucie jednych Polaków na drugich (na pogrzebie Inki i Zagończyka, żołnierzy AK). Oddanie sądów powszechnych pod kontrolę prokuratorowi generalnemu Ziobrze. Wszystko z datami. Od października 2015 roku.

Za baner z cytatem z „O tyranii” Snydera, wzywający do obrony instytucji, oberwali. Przechodnie wylali na nich całą wściekłość na: związkowców darmozjadów, leniwych urzędników, skorumpowanych sędziów i kłamliwych dziennikarzy. Spróbowali z cytatem zwracającym uwagę na niebezpieczeństwo, jakim są popierające tyranów bojówki i organizacje paramilitarne. – O co wam właściwie chodzi? – marszczyli czoło nieliczni, którzy zatrzymali się, aby napis na banerze przeczytać. Lekcje amerykańskiego historyka o przeciwstawianiu się tyranii okazały się za trudne na ulicę.
 

 
Pozostaje cierpliwe tłumaczenie. Prostych spraw prostym językiem.
– A więc Duda jest za PiS-em? Coś takiego, a ja myślałam, że on jest za nami – zmartwiła się staruszka.
– Ktoś się podpalił? Teraz? Nic o tym nie słyszałem – zdumiał się chłopak, we Wrocławiu przejazdem. List Piotra Szczęsnego wziął.
– Będzie większa kontrola nad sędziami, to ja wreszcie wygram proces z żoną o opiekę nad dziećmi – upierał się skrzywdzony ojciec.
– PiS to jedyna partia, która dotrzymuje obietnic wyborczych – przekonywał trzydziestolatek. – Obiecali obniżyć wiek emerytalny i obniżyli – dodał. – I to pana cieszy? Przecież to pan będzie tych wszystkich emerytów, w tym nas, musiał utrzymywać?
 

 
Tak od roku. Czwartek za czwartkiem. 30 listopada stanęli na Świdnickiej po raz 45. Było zimno i dżdżysto. Smutno. Mieli baner z przepasaną kirem Konstytucją i artykułem 173. „Sądy i Trybunały są władzą odrębną i niezależną od innych władz”.
Ktoś rzucił: – Już po wszystkim, rozjechali nas, nie potrzebnie stoicie. Inny: – Nie mamy sądów, nie mamy konstytucji. Zmartwiona pani żaliła się: – Wszystko na nic. Zaprowadzą dyktaturę. Będziemy żyli w państwie policyjnym. Całe życie byłam grzeczna. A teraz siedzę przed telewizorem, patrzę na Piotrowicza i przeklinam.

A pan z torbą pączków powiedział tylko: – Poczęstujcie się, bo dzień paskudny.

MPL
Zdjęcia: Zbigniew Sałamacha, Aleksander Bernat (ostatnie)

 


Popierasz nasze działania? Wpłać darowiznę!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *