Obywatele RP: Co jeszcze musi się stać, byśmy się odnaleźli jako ludzie?
Wstrząśnięci nieszczęściami, które w ostatnim czasie spadły na bliskie nam, zaprzyjaźnione z nami kobiety, a które dotknęły je najboleśniej, bo ofiarami uczyniły ich dzieci, po raz pierwszy w ciągu ostatnich lat czujemy się niemal bezsilni. Tu nie pomoże żadna determinacja, żaden konsekwentny upór, żadna nawet najlepiej przemyślana strategia. Zostają opuszczone ręce, pięści zaciśnięte w bezradnym bólu i łzy w oczach
Mikołajowi, dziecku Magdy Filiks, nie da się już pomóc. Bruna, syna Angeliki Domańskiej trzeba i da się wydostać z domu dziecka, dokąd trafił przez okrutną złośliwość jakiegoś policjanta – ale skutki głębokiej traumy autystycznego kilkulatka odwrócić będzie niezwykle trudno, o ile w ogóle da się to zrobić.
Wstrząśnięci zatrzymujemy się w biegu wiedząc, jak bardzo pusto brzmią zapewnienia o głębokim współczuciu, choć przecież są najprawdziwsze. Cierpienie zawsze przeszywa ciszą i hermetycznie szczelną samotnością. Temu się nie da zaradzić i chyba nie powinno się próbować. Mamy tylko nadzieję, że i Magda, i Angelika wiedzą, że zawsze będziemy na każde wezwanie, że ich cierpienie porusza nas do głębi.
Wiemy także, że nie da się powiedzieć tak strasznie cierpiącym matkom, że „ich przypadki” nie są odosobnione i oba – a nie da się ich przecież również w żaden sposób porównać – są „przejawami ogólniejszych problemów”. Nie da się, bo nie ma większego zła, większego zła i większego cierpienia, żadna skala niczego tu już nie zmierzy – nie tylko dla obu cierpiących kobiet: nic gorszego po prostu nie istnieje, nie może istnieć. Właśnie wyrządzono zło największe z możliwych. Chcemy powiedzieć innym ludziom – „współobywatelom”, jak zwykle sami mówiliśmy, a inni wolą powiedzieć „bliźnim” – że to zło wyrządzono już kolejny raz, że to nie stało się nagle, ono nie spadło z nieba, że dostaliśmy komplet ostrzegawczych sygnałów.
Cierpienie ofiar brutalnych przestępstw zmuszanych do przeżywania wciąż na nowo kolejnych odsłon tej samej, niewyobrażalnej traumy, opresja brutalnego środowiska potrafiąca odebrać życie – to nie są rzeczy, które pojawiły się wczoraj. Są od dawna powszechne. Starsze niż obecna władza i obrzydliwe praktyki jej propagandy są też zwyczaje agresywnych mediów i nieokiełznane okrucieństwo wyzwalane w mediach społecznościowych. Podobnie wielkim, nieobecnym w świadomości społecznej, a rozpowszechnionym problemem jest bezmyślne i bezduszne okrucieństwo wymiaru sprawiedliwości oraz instytucji de iure powołanych do pomocy ludziom, których de facto torturują i dręczą – bo torturą, niczym innym, jest to, co spotyka małego Bruna Domańskiego na zlecenie mściwego policjanta z przyzwoleniem sądu i z udziałem publicznych instytucji pomocy społecznej. Wiele z pewnością da się powiedzieć o okolicznościach obu tragedii i niewątpliwie trzeba to będzie zbadać również pod kątem odpowiedzialności zaangażowanych w nie ludzi, ale tyle wiemy dziś z całą pewnością, że nie byłoby tych nieszczęść, gdyby nie polityczna wojna, w której uczestniczymy.
Nie byłoby ich też, gdybyśmy reagowali. Jak ludzie – nie jak żołnierze w wojennych mundurach. Jako Obywatele RP pierwszą bolesną lekcję dostaliśmy, kiedy protest przeciw rozbijaniu grobów ofiar smoleńskiej katastrofy przeszedł niemal bez społecznego oddźwięku, kiedy media i opinia publiczna widziała w nim wyłącznie wojnę opozycji z władzą, kiedy w szczycie tego protestu poszukiwano w nim nowych liderów opozycji, nie widząc i nie chcąc dostrzec, że w rzeczywistości chodzi o najbardziej i najgłębiej ludzki wymiar niezgody na deptanie godności choćby pojedynczego człowieka – bo kiedy się na nie zgodzimy, doczekamy się kolejnych, wciąż tylko bardziej okrutnych przejawów tego samego zła i tej samej, nieczułej obojętności na nie. Każde z tych wydarzeń samo w sobie – czy były to kilofy rozbijające groby w asyście szyderstw z samotnej bezsilności cierpiących rodzin, czy śmierć Piotra Szczęsnego, Pawła Adamowicza, cierpienie i śmierć ludzi na polsko-białoruskiej granicy – każdy z tych faktów powinien był spowodować wstrząs i społeczne przebudzenie. Żaden nie spowodował.
Przecież wiemy, że po obu stronach politycznej wojny są ludzie przyzwoici. Wiemy, że po obu stronach są ludzie, którzy tak właśnie chcą siebie samych widzieć. Tu nie chodzi o to, kto wygra w tej wojnie – bo jak to na wojnie bywa najczęściej, zwycięstwa są pozorem, prawdziwe są tylko ofiary. Tu chodzi o to, że cierpią i tracą życie ludzie. Tu chodzi o to, czy sami jesteśmy ludźmi, czy tylko tłumem wrzeszczącym z nienawiści i ogarniętym żądzą odwetu. Co jeszcze musi się stać, byśmy się jako ludzie odnaleźli?
Obywatele RP
Dzień Kobiet 2023
fot. Pixabay