5. Przywództwo i jedność demokratów
Wydaje się dziś prawdopodobne, że najbliższe wybory odbędą się w Polsce w terminie znacznie bliższym niż rok 2023. Możliwe jest również, że spadające poparcie dla obecnie rządzących umożliwi upadek ich władzy również wtedy, kiedy istniejące dziś partie opozycji wystawią własne listy osobno – inaczej niż to się stało w wyborach roku 2019, kiedy na opozycję oddano więcej głosów niż na rządzącą Zjednoczoną Prawicę, a mimo to zdołała ona utrzymać samodzielną większość w Sejmie. Jest to jednak nadal założenie niezwykle ryzykowne. Również wiele innych względów każe dziś szukać formuły umożliwiającej zwycięstwo demokracji i zapewnienie jej zwolennikom większości nie zwykłej, ale konstytucyjnej – bo stojące przed Polską wyzwania wymagają szczególnie silnego mandatu społecznego. Uważamy to zadanie za w pełni możliwe i postulujemy od dawna.
Domagamy się wspólnej listy demokratów w tych i każdych wyborach, w których stawką jest demokracja, a droga do niej wiedzie poprzez zwycięstwo w plebiscycie przeciw jej otwartym, zdeterminowanym i zjednoczonym wrogom.
Dzisiejsza wojna o aborcję z całą ostrością ujawnia wiele polskich problemów, znacznie wykraczających poza samą tę fundamentalnie przecież ważną sprawę. W każdej ze spraw poważnych – czy one dotyczą zasadniczych kwestii praw człowieka, zakresu pomocy socjalnej państwa, czy też zagadnień ustrojowych jak pełny trójpodział władzy obejmujący również nieistniejącą w Polsce kontrolę rządu przez parlament – dyskusja pomiędzy politykami demokratycznej opozycji musi być sporem, o ile nie konfliktem, jeśli ma być uczciwa i szczera. A taka być musi koniecznie, jeśli cokolwiek chcemy wygrać – bo właśnie wiarygodność jest podstawowym i decydującym deficytem polskiej polityki.
Oznacza to, że skuteczny program wyborczy nie może polegać na pakietach przygotowanych projektów ustaw i zwykłych w takich sytuacjach obietnicach. Stawką w wyborach nie może być i nie będzie wybór najpopularniejszej partyjnej polityki. Stawką jest przetrwanie i wiarygodność demokracji. Wszystkie badania pokazują zresztą bez wyjątku, że choć ogromna większość obywatelek i obywateli troszczy się bardziej o stan ochrony zdrowia i bezpieczeństwo własnych emerytur niż o demokrację i praworządność, to jednak równocześnie większość z nas nie wierzy w żadnym stopniu, by zmiana politycznej władzy mogła cokolwiek realnie zmienić w tych sprawach. Polityka jest przede wszystkim niewiarygodna. Zająć trzeba się więc najpierw naprawą ustroju Rzeczypospolitej, czyniąc z jej instytucji własność obywateli i narzędzie podejmowania przez nich decyzji. W kwestii aborcji i w każdej innej ważnej sprawie politycy konserwatywni i progresywni mogą mówić jednym głosem wyłącznie wtedy, kiedy mowa będzie o parlamentarnym sposobie rozstrzygania sporów z decydującym głosem obywateli. Przyszła Rzeczpospolita musi być państwem, w którym obywatele nie boją się wyniku wyborów i nowej większości przemocą narzucającej im rozwiązania decydujące o ich życiu.
Wspólną listę opozycji da się wyłonić wiarygodnie nie w gabinetach partyjnych bossów, za zamkniętymi drzwiami w koalicyjnych negocjacjach i targach o podział biorących miejsc. Da się to zrobić głosami obywateli. W otwartych, międzypartyjnych i międzyśrodowiskowych prawyborach z głosami oddawanymi na listy poszczególnych partii i środowisk tak, jak to się dzieje w wyborach zwykłych. Kandydaci bardzo różnych opcji znajdą się na jednej liście nie w wyniku ideowych kompromisów i kuluarowych ustaleń, ale konkurując między sobą o poparcie dla własnych, jawnie deklarowanych programów. Wtedy i tylko wtedy tym, co połączy demokratów będzie sama idea demokratycznej Rzeczypospolitej, w której władza naprawdę należy do Narodu, jak to obiecuje Konstytucja i której to obietnicy polskie państwo nie zdołało dotąd wypełnić.
Domagamy się prawyborów, które wyłonią dysponujące mandatem zaufania polityczne przywództwo demokratów. Jego brak odczuwamy dotkliwie. Potrzebne jest ono nie tylko w wyborach, ale również wtedy, kiedy trzeba podejmować decyzje w codziennej walce o demokrację, prawa człowieka i praworządność.
Obywatele RP zapowiadają, że zrobią wszystko dla realizacji tego postulatu. W przypadku, gdy zostanie on zignorowany przez partie polityczne, jak to się działo zawsze we wszystkich przegranych przez nie wyborach ostatniego maratonu wyborczego, Obywatele RP są zdecydowani wystawić własne listy – nie po to jednak, by dzielić głosy tym bardziej, ale przeciwnie: by móc wyzwać partie do prawyborczej konkurencji, wywierając tym razem realną presję, a nie tylko apelując do nich, jak to czyniliśmy dotychczas.
Już dziś apelujemy do wszystkich, którzy zamierzają ubiegać się o mandat w wyborach, a którzy wspierają wizję obywatelskiej Rzeczypospolitej, podzielając krytykę dotychczasowej partyjnej polityki, by rozważyli przystąpienie do list, które będziemy tworzyć, zamiast ubiegania się o miejsca na listach partyjnych. Apelujemy również do zaprzyjaźnionych ruchów obywatelskich, ludzi mediów i środowisk opiniotwórczych o poparcie tej inicjatywy. Wiemy dobrze, że ją rozumiecie. Nie zostawiajcie nas samych w walce z arogancją partyjnych aparatów. Znamy ją wszyscy dobrze. Przestańmy jej ulegać w obliczu wspólnego wroga. Mamy dowody nieskuteczności tej strategii. Stawka jest zbyt wielka. Żarty skończyły się naprawdę.
Nie da się postawić znaku równości między opozycją a demokratami. Gdyby więc warunkiem wstępnym była lojalność wobec wartości demokratycznych, to zaryzykuję tezę, że nawet jedna wspólna lista opozycji musiałaby świecić pustkami. Współczesny polski polityk jest bowiem w stanie poświęcić każdą wartość dla bieżącej korzyści politycznej. Bez żadnych skrupułów. Z głębokim przekonaniem, że tak trzeba, bo właśnie na tym polega polityka. Albo bez przekonania, nie zdając sobie sprawy, że jakiekolwiek wartości realnie istnieją. Stąd bierze się tak wysoce lekceważący stosunek do prawa, które według idealistycznego założenia, w demokratycznym państwie prawnym miało stanowić gwarancję dla mniejszości. Lub zbiór reguł i procedur obowiązujących każdego w takim samym stopniu. Lub zbiór regulacji organizujących nam wspólnoty polityczne, dotyczących spraw zbiorowych. A stało się prostym instrumentem bieżącej walki o władzę, wpływy i pieniądze. Narzędziem do łamania kręgosłupów. Do obdzierania ze złudzeń. I stało się tym długo przed 2015 rokiem. Cuius regio, eius lex!