Niech będzie przynajmniej jeden obywatel przed każdą siedzibą sądu
Kilkaset osób, w tym wiele znanych, stawiło się we wtorek przed warszawskim przedstawicielstwem Parlamentu Europejskiego przy ul. Świętokrzyskiej. Były transparenty, flagi, przemówienia i chóralne odśpiewanie lekko zmodyfikowanego hymnu Unii Europejskiej. Demonstracja przywiązania i wiary – miejmy nadzieję nie naiwnej – że w europejskich trybunałach uda się obronić Sąd Najwyższy. Jak padło z mównicy – ostatnią redutę demokracji III RP
Oczywiście w przemówieniach słychać było nie tylko determinację i gotowość obrony Sądu Najwyższego. Był też lęk przed tym, że PiS się nie zatrzyma, nie tylko w destrukcji sądownictwa, ale w przerabianiu państwa na miarę XIX-wiecznych wyobrażeń Jarosława Kaczyńskiego i interpretujących jego myśl domorosłych filozofów.
Dziś jeden z nich, Jacek Sasin, dał popis w Radiu Zet stwierdzając ni mniej ni więcej, że nie zna kraju w Europie, gdzie byłaby praktyka stosowania wprost zapisów konstytucji. Trudno to nawet komentować.
Przemawiający przed siedzibą UE w Warszawie przypominali rolę Sądu Najwyższego, apelowali do polityków i obywateli o aktywność. Jak sensownie nawoływała Magdalena Pecul-Kudelska z Obywateli RP: – Stańmy pod każdym sądem w Polsce.
Jedyne przed czym ta władza się cofa, to determinacja – widoczna w spokojnym, biernym oporze wobec niekonstytucyjnego prawa oraz siła – wyrażona w liczbie ludzi na ulicach. Potrzeba tylko trochę odwagi, której nie braknie, gdy zrozumiemy w jak ważnej i szlachetnej sprawie wychodzimy demonstrować.
PRZECZYTAJ o akcji Europo, nie odpuszczaj! Broń Sądu Najwyższego!
Symbolem takiej odwagi i determinacji jest dla wszystkich Gabriela Lazarek stająca dzień w dzień na rynku w Cieszynie, najpierw samotnie, teraz w grupce protestujących.
Wspólnie zawsze łatwiej, ale nie możemy myśleć, że ktoś za nas zaprotestuje, zrobi za nas transparent, wyśle mail do państwowej instytucji, przyjdzie na spotkanie z politykiem PiS, by zadać mu trudne pytania obnażające zakłamanie lub niewiedzę. A zgromadzonym zwolennikom pokaże, że wbrew telewizyjnej propagandzie, którą się karmią, są przeciwnicy tego rządu i nie jest tak różowo, jak pokazuje TVP.
Niestety, nieustannie wraca pytanie, dlaczego aktywizuje się tak nieliczna grupa, czemu ludzie są tak bierni wobec kłamstwa, zła, wyrządzanej krzywdy, wobec nieszczęścia. Ze smutkiem widziałem wczoraj [26 czerwca – red.] setki, a może i tysiące osób na Świętokrzyskiej, przechodzące obojętnie obok demonstracji. Nie interesowało ich to zgromadzenie, wielu nie skierowało nawet wzroku na tłum czy transparenty, co najwyżej mocniej chowali głowę w ramiona i przyspieszali kroku, jak by bali się zarazić wirusem protestu.
To już nie chodzi o polityczne poglądy, których zdaje się wielu Polaków w ogóle nie ma, tu chodzi o zwykłą ludzką ciekawość, zainteresowanie się, dlaczego tuż obok mnie kilkaset osób klaszcze, śpiewa, powiewa flagami, mówiąc językiem obojętnych „traci czas na ulicy”.
Jeśli ktoś pytał, to po angielsku. Turyści byli ciekawi, kierowali słowa otuchy, nie ze względu na polityczne przekonania, tylko doceniając samą aktywność i zaangażowanie. Warszawiacy nie zatrzymali się nawet na hymn, a przecież statystycznie biorąc wśród przechodniów powinni być również – szczycący się swym uzewnętrznianym wszędzie patriotyzmem – zwolennicy PiS.
Gdybyśmy mieli normalny rząd, normalny parlament, normalne partie, wszyscy razem powinniśmy się zastanowić jak leczyć tę postępującą chorobę obojętności, bierności i bezwładu. Nie obrażając zwierząt, coraz częściej przypominamy jako naród stado baranów idących bez cienia sprzeciwu w przepaść lub na rzeź. Obojętne jest nam nawet, jaki pasterz nas prowadzi.
PODPISZ list do Komisji Europejskiej
Najlepszym symptomem potwierdzającym moją – zdaję sobie sprawę – obraźliwą dla wielu i kontrowersyjną tezę jest głosowanie referendalne w sprawie lotniska w Baranowie. Media zachwycały się 47 procentową frekwencją. Tymczasem ponad 50 procent mieszkańców nie poszło do urn. A to oznacza, że ich los jest im samym obojętny.
Jeśli byłbym przywiązany do ojcowizny lub do nowo zbudowanego domu, do kilku arów ziemi, które właśnie kupiłem lub podejrzewałbym, że na sprzedaży państwu mogę tylko stracić, to głosowanie jest najprostszą i najbezpieczniejszą formą protestu. Potem zostanie tylko przykuwać się do płotów, kłaść na drodze, podpalić…. Jeśli natomiast w całej operacji widzę szansę na zmianę losu, to tym bardziej nie wypuściłbym tej szansy z rąk i oddał głos na „tak”. I niech nikt nie mówi, że ponad 50 procent mieszkańców terenów referendalnych nie miała czasu, by zagłosować. Nie, większość kierowała się tak popularną u nas regułą co będzie, to będzie.
Czy to efekt wielokrotnego zawodu, jaki spotkał ich, gdy się angażowali, czy brak edukacji obywatelskiej, wtórny analfabetyzm, lenistwo czy może nadal nie wyrugowany gen chłopa pańszczyźnianego? To pytanie do socjologów, kulturoznawców, filozofów.
Ja wiem jedno, takim społeczeństwem łatwo kierować, ale takie społeczeństwo nie ma szans się rozwijać i przetrwać w dynamicznie zmieniającym się świecie.
Wojciech Fusek
PS. Wszystkie organizacje, które podpisały się pod apelem do Komisji Europejskiej zachęcają i proszą obywateli o obecność codziennie o 21 pod siedzibą swojego lokalnego sądu, albo na rynku lub w dowolnym innym miejscu z widocznym znakiem protestu (plakat, transparent, flaga UE lub znicz).
ZOBACZ, gdzie w Polsce organizowane są manifestacje Europo, nie odpuszczaj!
3 lipca zacznie działać ustawa o Sądzie Najwyższym, która m.in. narzuca ograniczenia wieku dla sędziów. Sędziowie SN będą usuwani, a zastąpią ich ci wskazani przez KRS (Krajową Radę Sądownictwa), w której zasiadają nominaci PiS.
Dlatego 160 organizacji opozycyjnych podpisało apel do Komisji Europejskiej, by skierowała ustawę o Sądzie Najwyższym do Trybunału Sprawiedliwości UE. Trybunał może wstrzymać działanie tej niekonstytucyjnej ustawy. W tej sprawie w całym kraju organizowane są demonstracje.