11 listopada – kolejny konflikt z KOD-em?
Na 11 listopada – poza zwyczajowymi uroczystościami państwowymi i poza niestety równie już zwyczajowym marszem ONR – swoje demonstracje zapowiedział KOD oraz Obywatele RP, inne grupy i organizacje skupione w Stowarzyszeniu OSA, ale także inne środowiska, w tym zwłaszcza grupy Antifa i partia Razem. Uprzedzając nieprzyjemną dyskusję, która niewątpliwie nastąpi i już gdzieniegdzie się ujawnia:
Mamy inne cele
Niekoniecznie kolidujące. Czymś innym jest uczcić Święto Niepodległości po swojemu, co zamierza zrobić KOD – a czymś innym jest postawić tego dnia tamę wzbierającym w Polsce faszystowskim żywiołom. Naszym celem tego dnia jest zapobiec dewastowaniu symbolicznej oraz fizycznej przestrzeni, która powinna być naszym wspólnym dobrem, a którą tego dnia od wielu lat bez żadnych protestów przejmuje na własność rosnący tłum faszyzujących bandytów, dopuszczając się przy tym przestępstw, które powinny być ścigane, a które od lat są tolerowane.
Tama przestępstwom
„Polska dla Polaków” jest hasłem faszystowskim. I nie pomogą tłumaczenia o tym, że słowo Polak da się rozumieć różnie. Widzieliśmy i słyszeliśmy. Nie mamy wątpliwości. Polska ma natomiast być dla polskich obywateli, których narodowość nie ma żadnego znaczenia, a jest faszystą ten, kto obywatelskie i moralne prawa uzależnia od narodowości. Przestępstwem jest również nazywać Adama Michnika Szechterem. Nie dlatego, że Michnik jest polskim patriotą, który za swój patriotyzm zdążył zapłacić w ciężkich dla Polski czasach cenę niewyobrażalną dla tych, którzy go dziś znieważają. Dlatego, że nie wolno używać żadnej narodowościowej identyfikacji jako zniewagi. Nigdy. W stosunku do nikogo. Po prostu.
„Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” jest mową nienawiści, niezależnie od tego, do kogo adresowane bywają tego rodzaju okrzyki. Sędzia Kryże i prokurator Piotrowicz pasują do oskarżeń o komunistyczne afiliacje nieporównanie bardziej niż opluwani bluzgami ludzie zasłużeni w walce o niepodległość i prawa człowieka w Polsce – ale do nienawiści nie wolno podżegać nigdy i w stosunku do nikogo.
„A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści” jest groźbą karalną – znów zarówno wtedy, kiedy adresuje się to do Kryże lub Piotrowicza, jak wtedy, kiedy adresatem jest Adam Michnik, Władysław Frasyniuk, Lech Wałęsa lub ktokolwiek – również ten, kto ani żadnych win, ani zasług nie ma.
Świadkami wszystkich tych rzeczy i wielu innych, włączając w to również akty fizycznej przemocy, jesteśmy każdego roku 11 listopada. Odbywa się to pod sztandarami ONR, organizacji, którą za przestępczą uznano jeszcze w II RP. Jawnie faszystowskiej.
Umorzono postępowanie w sprawie faszystowskiego sabatu ONR w Białymstoku. Przedstawiciele polskich władz wszystkich szczebli – z pełniącym funkcję prezydenta Andrzejem Dudą włącznie – chwalą patriotyzm narodowców, oskarżając o prowokację wszystkich, którzy im się sprzeciwiają, grożąc im i dając w ten sposób przyzwolenie faszystom. To nie tylko haniebne ale i groźne – czas na przeciwdziałanie jest już najwyższy.
ONR nie powinien móc w Polsce działać legalnie, a na organizowane przezeń faszystowskie demonstracje nie można pod żadnym pozorem dawać zgody. Wolność słowa i wolność demonstracji nie oznacza prawa do bezkarnego odzierania kogokolwiek z godności przyrodzonej każdemu człowiekowi i będącej podstawowym źródłem wszystkich praw demokratycznego państwa: jedynego, które akceptujemy i jedynego, któremu deklarujemy posłuszeństwo. Albo marsze ONR przestaną się odbywać, albo uda się wymusić na nich praworządność – a to oznacza zakaz dla wszystkich rzeczy wymienionych powyżej i mnóstwa innych, niewymienionych. To i tylko to jest celem naszej akcji.
Chcemy więc, by właśnie to stało się przedmiotem negocjacji, do których musi dojść, o ile ONR natknie się na nasze zgłoszenia publicznych zgromadzeń w tym samym miejscu i czasie. ONR powinien się spotkać z odmową – a jeśli do niej nie dojdzie, czego niestety należy się spodziewać, będziemy na miejscu, by wyegzekwować przestrzeganie prawa, albo zademonstrować jego łamanie przez bojówkarzy w tak ostry sposób, na jaki tylko nas będzie stać. Nie ma i nie będzie naszej zgody na faszyzm w Polsce. Na naszą bierność niech nie liczą ani faszyści, ani wygrażający nam w ich imieniu minister Błaszczak.
KOD przeciwdziałać nie zamierza
W wezwaniu KOD Mazowsze czytamy:
Marsz KOD Niepodległości, podobnie jak wszystkie inne wydarzenia organizowane przez KOD, ma charakter pokojowy. Zostanie on zaplanowany tak, by ani godziny, ani trasa marszu nie kolidowały z innymi wydarzeniami oraz marszami odbywającymi się w tym dniu w Warszawie. Pełna kontrola nad ustaleniem trasy i godziny marszu znacząco minimalizuje ryzyko potencjalnych incydentów.
Prawdopodobnie wielu Polaków i wielu warszawiaków chce 11 listopada świętować niepodległość. I chce to zrobić w spokoju. Nie dając się wciągać w dyskusje o tym, czyj patriotyzm jest lepszy i dlaczego. Ani w żadne awantury.
My nie mamy ochoty świętować w sytuacji, w której zagrożone są najbardziej fundamentalne z naszych wartości. Nie mamy powodów do radości, kiedy likwidowana jest polska demokracja i dorobek wielu pokoleń, a pokojowi społecznemu zagrażają faszystowskie bojówki i idący za nimi tłum – prawdopodobnie zdecydowanie liczniejszy niż go zdoła zgromadzić KOD. Zwłaszcza tego dnia mało mamy powodów do radości.
Oczywiście jednak nie mamy ani zamiaru, ani prawa narzucać rodakom własnych minorowych nastrojów. Dobrze wiemy, że nawet uważając sprzeciw wobec zła za obowiązek moralny, nie mamy prawa wymagać tego samego od innych. Kto więc chce, niech świętuje radośnie. Jest zaś dla nas jasne i całkowicie bezdyskusyjne, że kiedy się do tego rodzaju święta wzywa prawdopodobnie wielkie liczby ludzi, podstawowym obowiązkiem wzywających jest zrobić to właśnie w taki sposób, by nie doszło do żadnych gwałtownych incydentów. Dobrze to rozumiemy.
Chcemy się przed zgłoszeniem demonstracji spotkać ze wszystkimi środowiskami, które planują na 11 listopada jakiekolwiek własne działania i uzgodnić plany tak, żeby swoje cele każdy z nas miał szansę osiągnąć w jak największym zakresie. Wygląda na to, że spotkamy się ze wszystkimi – poza KOD.
Nie ma jednak żadnego konfliktu pomiędzy celami, które chce osiągać KOD, a tymi naszymi. Nie jest na przykład w żadnym stopniu naszym celem obniżenie frekwencji na demonstracji KOD. Przeciwnie – choć mamy tu raczej słabe nadzieje, chcielibyśmy przecież, by zdecydowana większość warszawiaków świętowała niepodległość z KOD-em, a nie z narodowymi bojówkarzami, choć KOD-owski radosny nastrój wydaje się nam w tych okolicznościach cokolwiek niestosowny. Wiemy też świetnie, że w konfrontacji z ONR stanie z nami najwyżej garstka. KOD – jak zawsze, tak i tym razem – nie musi się obawiać: nie stanowimy i nie możemy stanowić konkurencji.
Nie zamierzamy nawet wzywać warszawiaków do masowego udziału w naszej akcji. Staną z nami wyłącznie ci, którzy gotowi byliby stanąć również samotnie – więc nawet nie wszyscy z nas. Choć KOD – mówiąc najdelikatniej – już jakiś czas temu przestał budzić naszą sympatię, jeśli mielibyśmy do czegokolwiek wzywać warszawiaków masowo, to do tego, by stanęli raczej z KOD-em i by po prostu pokazali, że większość polskich patriotów to demokraci, a nie faszyści.
Nikt z nas nie ma jednak złudzeń – reakcje KOD są i będą takie, jak zawsze dotąd.
Gandhi kontra faszyści – rozmaite odrobione i nieodrobione lekcje historii
Zarzuty ze strony aktywistów KOD już słyszę, a choć one na szczęście nie mają póki co oficjalnego charakteru, to jednak spodziewam się również podobnie brzmiących oficjalnych komunikatów. KOD zdążył nas już przyzwyczaić do takich zachowań, a wszystko, co dzisiaj słyszę z okazji planowanej akcji 11 listopada, słyszałem również – wypowiadane oficjalnie – przy okazji kontrmiesięcznic, akcji pod Sejmem i wystąpień nieposłuszeństwa znieważających Dudę.
Słyszymy więc i z pewnością usłyszymy znowu, że prowokujemy przemoc i do niej zmierzamy. Być może usłyszymy znowu – jak słyszeliśmy już po wielokroć – że przemoc wręcz promujemy. Oraz bezprawie. Podczas, gdy KOD jest jak Gandhi i Martin Luther King – działa bez przemocy. I z poszanowaniem prawa.
Ruchy społecznego protestu jednakże – że przypomnę co bardziej niedouczonym działaczom Komitetu Obrony Demokracji – od przemocy się odżegnywały właśnie stając jej naprzeciw, a nie „znacząco minimalizując ryzyko potencjalnych incydentów”. Rosa Parks – jeśli ruch Martina Kinga przypomnieć rzeczywiście, a nie tylko na niby – wystawiała się pod policyjne drewniane pały walcząc z segregacją rasową i łamiąc jej prawnie usankcjonowane zasady, a jej walka bez przemocy nie na tym polegała, że pał i więzienia unikała, tylko właśnie na odwrót. Rosa Parks podejmowała ryzyko sama i we własnym imieniu, podobnie zresztą, jak to zawsze robimy my, ale już Gandhi prowadził pod pały wiele tysięcy uczestników Marszu Solnego i wielu z nich, usiłując wejść do państwowych magazynów soli, łamało przy tym prawo brytyjskiej kolonii, narażając się na ciężkie pobicia i więzienie. Wyrzeczenie się przemocy demonstrowało się tu ostrzej niż w przypadku Parks dlatego, że w odróżnieniu od niej protestujący Hindusi mieli miażdżącą fizyczną przewagę nad brytyjskimi strażnikami, którym mimo to dawali się bić do nieprzytomności. „Tchórzem jest ten – mawiał Gandhi – kto się przed przemocą cofa ze słabości. Sztuką jest wyrzec się przemocy, kiedy się ma przewagę: to na tym polega odwaga w tej walce.” Moim zdaniem Gandhi znacznie przesadzał, ale kiedy powołuje się nań Mateusz Kijowski, to może warto mu uprzytomnić, o kim i o czym właściwie opowiada swoje banialuki.
Proszę mi wybaczyć te heroiczne przykłady, do których żadną miarą przecież nie przystajemy – używa ich jednak KOD, co w tym świetle staje się jawną bezczelnością i skrajnym nadużyciem. W trakcie konfrontacji z miesięcznicami ryzyko nie było wielkie – ale ono nieporównanie rośnie 11 listopada. Rzeczywiście przemoc nam grozi. Trzeba jednak znać miarę – my się przemocy przeciwstawiamy, wyrzekając się jej. Dość podłe są oskarżenia nas o przemoc. I jeśli rzeczywiście z przemocą się spotkamy, to do ruchów walki bez przemocy nas to zbliży. A KOD od nich oddali – jeśli KOD nadal powtarzać będzie żywcem z Błaszczaka wzięte teksty o prowokacji.
Słyszymy też napomnienia o odpowiedzialności za ofiary agresji. Tego nam powtarzać nie trzeba. Można od agresorów się oddalić na bezpieczną odległość, ale z okazji marszu ONR miasto ewakuowane nie zostanie. Jeśli mają polecieć jakieś szyby – polecą. Jeśli ktoś ma dostać po twarzy – dostanie. My podstawiamy własne twarze i za nie bierzemy odpowiedzialność.
Słyszymy również zwyczajowe szyderstwa dotyczące śmiesznie nielicznej grupy, jaką stanowimy. W żadnej z naszych akcji nie chodziło o liczebność. Wszystkie są tak pomyślane, by nie ilość uczestników stanowiła o sile działania. Ta akcja również. Przede wszystkim jednak, podobnie jak w naszych samotnych wystąpieniach w obronie Trybunału Konstytucyjnego w Sejmie, który Trybunał dożynał, kiedy akurat KOD miał wakacje, widzimy dzisiaj pytania, jaki sens ma śmieszna akcja kilku osób i kto ją w ogóle zauważy. Da się powiedzieć to samo, co i wtedy – marszu 200 tysięcy nie było wtedy przed Sejmem, nie zauważył tego protestu nikt, choć potem jednak wstydziło się tego wielu. 11 listopada znów nie będzie 200 tysięcy – ani na demonstracji KOD zresztą, ani tym bardziej u nas. Porównywalną liczbę zbiorą wyłącznie narodowcy… Szyderstwa z tej okazji pasują jednak raczej Kaczyńskiemu z Błaszczakiem. Nam natomiast – tym razem nam wszystkim, a nie tylko wam, liderzy KOD – przystoi z tej okazji wyłącznie właśnie wstyd.
Dostaniemy, o co się prosimy
Da się jednak powiedzieć więcej z okazji tej garstki protestujących. Pisałem już o tym w innym tekście z tej okazji, ale jeszcze raz: nie chcę powtarzać znanych wszystkim historycznych analogii, napomnień o znanych z historii skutkach pobłażliwego ignorowania tego rodzaju ekscesów, nie chcę po raz nie wiadomo który przypominać, że z biegiem czasu o sprzeciw będzie coraz trudniej, że wreszcie przeciwstawienie się świadomie dziś organizowanym bojówkom i podgrzewanemu fanatyzmowi nacjonalistów zacznie wkrótce wymagać heroizmu, choć dziś trzeba wyłącznie stanowczości. Te wszystkie napomnienia i argumenty dawno już padły po wielokroć. Wszyscy je znamy. I nic.
Powinniśmy więc wiedzieć, że jeśli nikt i nic nie stanie na drodze wzbierającemu w Polsce faszyzmowi, to on w końcu wejdzie na dawno już w historii wydeptaną i wszystkim znaną ścieżkę. Kogoś w końcu zacznie ONR bić na polskich ulicach. Na paleniu kukieł i okrzykach się nie skończy. Za haniebnymi słowami pójdą haniebne czyny. Tak było zawsze. Stając dzisiaj na drodze ONR wolimy nadstawić po prostu własne głowy zanim ONR sięgnie po wasze. Tak widzimy własną powinność zarówno moralną jak też polityczną. Ktoś to musi zrobić. Inaczej będzie źle.
A źle będzie również, jeśli wtedy usłyszymy, żeśmy się wystawili nieodpowiedzialnie i dostaliśmy, o co sami prosiliśmy. Bo owszem, prosimy – tyle, że będzie wtedy jasne, że na faszyzm jesteśmy w Polsce po prostu gotowi: nie tylko oni, faszystowscy bojówkarze, ale również my, ich przyszłe ofiary. Wszyscy dostaniemy, o co prosimy.
Co lepiej niż my rozumie policja, a czego nie rozumie KOD?
Kolejne zgody na demonstracje ONR wymusza suma wcześniejszych zaniechań. Dzisiaj jest już nie tylko tak, że do odmowy zgody na przemarsz faszystom brakuje decydentom odwagi. Mamy do czynienia z sytuacją, w której marsze narodowców odbyłyby się również bez zezwolenia, przekształcając się w niemożliwe do kontrolowania zamieszki. Policjanci uznają zatem, że sytuację opanują łatwiej, jeśli marsz faszystów będzie legalny.
Jakiekolwiek były powody i jakakolwiek była historia, trudno dziś płakać nad rozlanym mlekiem – trudno odmówić racji takiemu myśleniu. Wszystko to nie oznacza jednak dalszych zaniechań i rezygnacji z przeciwdziałania bezprawiu. Każde przestępstwo z nienawiści i każdy przejaw faszyzmu powinien być ujawniany i powinien trafiać przed sąd – czy sobie tego życzą Błaszczak i Ziobro, czy nie.
Również po to powinniśmy być i będziemy na miejscu. I to do tego przede wszystkim, by przestrzegane było prawo, a nie do naszej ochrony potrzebujemy policji.
„A źle będzie również, jeśli wtedy usłyszymy, żeśmy się wystawili nieodpowiedzialnie i dostaliśmy, o co sami prosiliśmy” – skojarzyło mi się to z sytuacjami gdy gwałt usprawiedliwia się zbyt krótką spódniczką i, że „dziwki nie można zgwałcić”, a lanie spuszczone w domu kobiecie, że widocznie zasłużyła.
Prościej mówiąc: Nie chodź tam, bo tam stoi (legalnie) morderca. Jak pójdziesz i cię zabije, to będzie twoja wina.