10 lat temu PiS stracił władzę! Rocznica przedterminowych wyborów. Niech się powtórzą…
10 lat temu, w przedterminowych wyborach wywołanych kryzysem, spowodowanym z kolei akcją Kaczyńskiego przeciw koalicjantom z Ligi Polskich Rodzin i LPR, Prawo i Sprawiedliwość straciło władzę. Poczucie ulgi z jednej strony, oburzenie i oskarżenia o fałszerstwa z drugiej. Projekt IV RP został pogrzebany. Dziś chodzi o to, żeby go pogrzebać ostatecznie, ponieważ na naszych oczach wstaje z grobu. Zanim upiór przeszłości wyssie z nas resztki demokratycznego życia, miejmy chociaż tę radość, by wspomnieć tamto zwycięstwo i uświadomić sobie przemijalność każdego szaleństwa.
Frekwencja Wyborcza wyniosła w 2007 roku niemal 54%. To nie jest imponujący wynik, a jednak był najwyższy od 1989 roku. W poprzednich wyborach z roku 2005 w głosowaniu brało udział niewiele ponad 40% uprawnionych. Zwycięska Platforma Obywatelska zdobyła w 2007 niemal 40% głosów, PiS – niespełna 32%. Osiem lat później wyniki się odwróciły. Frekwencja spadła i wyniosła niespełna 51%, PiS uzyskał niecałe 38%, co jednak starczyło do samodzielnych rządów. Osiem lat wcześniej 40% głosów Platformy do samodzielnych rządów nie wystarczyło, władza PiS jest efektem „ordynacyjnego fuksa”. Głosy przeciwników PiS podzieliły się pomiędzy PO i Nowoczesną, które w sumie uzyskały poparcie niespełna 32% wyborców – tyle, co PiS osiem lat wcześniej. Słabszy wynik dał PiS władzę, ponieważ do Sejmu nie weszły rozbite partie lewicowe.
Odrodzenie PiS oznacza – jak dziś widzimy – odrodzenie pomysłu IV RP. Schowano co prawda dwa różne lecz podobnie straszne projekty konstytucji, jednak PiS konstytucję łamie otwarcie i – co trzeba odnotować – ku satysfakcji własnych wyborców. W ich oczach Prawo i Sprawiedliwość nie tylko spełnia wyborcze obietnice – dając nam 500+, obniżając wiek emerytalny, likwidując gimnazja – ale je spełnia z nawiązką, rozdzielając kopniaki „elitom” i niszcząc dorobek III RP ku ogromnej uciesze swoich zwolenników. Mamy do czynienia nie tylko z nadużyciem władzy, ale również – i przede wszystkim – ze wzmożeniem fundamentalistycznego, narodowo-katolickiego żywiołu.
Władza PiS to powrót upiorów przeszłości. Mszczą się rozmaite zaniechania. Z jednej strony niewrażliwość na wagę społecznych postulatów „wykluczonych”, a przecież – cokolwiek nie mówić o fałszu wykluczenia – nie da się nie widzieć jego rzeczywistych wymiarów, a psychologiczne poczucie jest faktem, z którym liczyć się musi nie tylko rozsądny polityk, ale również zasługująca na swoje miano demokracja. Odrzucenie przez PO-PSL wniosków referendalnych podpisywanych przez milion obywateli było skandalem, za który dzisiaj płacimy. Z drugiej strony zaniechano sądowego rozliczenia ciężkich przestępstw PiS z lat 2005-2007, w tym śmierci Barbary Blidy, afery z udziałem Andrzeja Leppera i wielu innych. Bez konsekwencji pozostała gigantyczna afera SKOK-ów.
O tym wszystkim należy dziś przypomnieć.
Każdy na swój sposób
Odpowiednim miejscem wydają się siedziby PiS w całej Polsce. Obchody, o których wiem, odbędą się w Warszawie, Wrocławiu, Bydgoszczy, Gdańsku, Zielonej Górze, Cieszynie.
Miałem z tej okazji ochotę na bal pogromców wampirów. Bo PiS – sam jak wampir z ludowych opowieści rozmiłowany w mroku i odradzający się w wynaturzonej postaci – budzi upiory. Więc osikowe kołki, dużo czosnku, żądanie, by na miejskich klombach sadzić czosnek zamiast tulipanów… I akcja sadzenia czosnku na trawnikach, gdyby gminne władze nie chciały.
Ale przed chwilą ktoś podpalił się w Warszawie na pl. Defilad. W pożegnalnym liście pisał o deptanej przez PiS wolności… W ogromnym szoku nie mam pojęcia, jaka reakcja jest stosowna. Jakiejś reakcji ten gest się jednak domaga… Żaden bal stosowny nie jest na pewno. Stosowne nie wydaje się także obciążanie PiS odpowiedzialnością za ten dramat, choć w pożegnalnym liście czytamy o tym, że krew tego człowieka plami ręce obecnej władzy. List jest wyrazem rozpaczy człowieka bezsilnego. Nie chce nikogo przekonywać. Niczego nie żąda, chce tylko, żebyśmy się obudzili. Na pewno przy najbliższej okazji wypada pomilczeć… Bo jeśli ktokolwiek w Polsce odpowiada za dramat, którego jesteśmy przerażonymi świadkami, to odpowiadamy wszyscy. Gniew i bezsilność. To w takich sytuacjach dzieją się rzeczy tak straszne.
Wiedzieliśmy to i bez czwartkowej tragedii w Warszawie. Opanujmy gniew. Szukajmy zrozumienia raczej niż pracujmy na wściekłą reakcję tłumu po naszej stronie. Ale też szukajmy skuteczności. Strategii możliwej zmiany. Tragedie dzieją się wtedy, kiedy nie ma nadziei zmiany.
Bądźmy razem na Nowogrodzkiej w Warszawie, na pl. Solidarności we Wrocławiu, na Rynku w Cieszynie, w Bydgoszczy przy Gdańskiej, w Gdańsku przy Targu Drzewnym i w innych miastach w Polsce. Chcemy końca tej władzy, myślmy więc i działajmy – tak, by z odzyskanego wspólnego państwa nie wykluczać politycznych przeciwników i nie wzmagać konfliktu.
Doskonale naświetlona obecna tragedia systemu demokratycznego, jej przyczyny, ostrzeżenia i możliwości naprawienia błędów. Paweł Kasprzak słusznie zwraca się do nas wszystkich.
A mi po tym wszystkim, po tym przypominaniu zwycięstwa PO, robi się słabo. Nie, nie dlatego, że konserwatywna ideologia PO jest mi obca, że odpychają mnie licznie występujące w tej partii kołtuny, tylko dlatego, że całą poprzednią kadencję, najwięcej energii poświęciła PO, na zwalczanie wszystkich tylko nie PiSu.
Zaczynam odchodzić od tematu, ale przypomniało mi się jedno wystąpienie Palikota pod adresem PO ale i PiSu. Jakby przewidział całe dziadostwo związane z Kaczyńskim i jego drużyną:
https://m.youtube.com/watch?v=5evKPO62CqE
Nota bene, jedyną reakcją PO, było ukaranie Janusza Palikota. Za słowo na g.