Znak Obywateli RP – osobiste ostatnie wezwanie na 10 lipca

 
Żyjemy w kulturze obrazka. Nie obrazu – jak obrazami żyli choćby mieszkańcy jaskini w Lascaux, czy ludzie tłumnie odwiedzający cerkwie, albo średniowieczne katedry. To wszystko były obrazy. Kicz się zdarzał, owszem, szkaradzieństwa też, ale tworzyli te obrazy – czasem proste, czasem w służbie prostackiej propagandy – ludzie relatywnie zdolniejsi, mądrzejsi, przygotowani. Tworzyli je dla tych, którym talentu, mądrości, przygotowania brakowało w takim stopniu. W tym znaczeniu odbiorca obrazów musiał wspiąć się nieco na palce, coś nowego zrozumieć, coś wcześniej niedostrzegalnego zobaczyć…
 
Dzisiejszych obrazków jest więcej niż niegdysiejszych obrazów. Każdy je tworzy dla każdego, a nauczono nas sądzić, że wszystkie one są tyle samo warte, nikt nie ma prawa nimi nikogo pouczać, a kto by tak chciał zrobić, ten jest bufon, ten traktuje bliźnich z góry, jest cenzorem, nie jest demokratą. Można to oczywiście oceniać przeróżnie, ale tak po prostu jest, że zalewa nas powódź obrazków miałkich, głupich i brzydkich, nawet jeśli mają łatwo dzisiaj osiągalny Photoshopem „glamour”. A jeśli ktoś na to narzeka, to może i ma powody, ale narzeka przecież trochę tak, jak się narzeka na deszcz. Kijem Wisły zawracać nie ma sensu.
 
Obrazki działają, co widać. W mojej ocenie działają na ogół fatalnie. Wydaje mi się co więcej, że kryzys, który nas dzisiaj wygania na ulice, w znacznym stopniu bierze się i z samego zalewu obrazkowej, propagandowej, informacyjnej i ideowej tandety, i z tego, że wolno to wszystko produkować każdemu, a wartościować – nikomu. „Nie ma autorytetów” – mówi się często przy tej okazji i to jest również prawdą. To globalne zjawisko – to nie jest polska specjalność.
 

Stając na Krakowskim Przedmieściu wchodzimy w samo centrum konfliktu bardzo podstawowych ludzkich wartości, z których każda zasługuje na szacunek i troskliwą ochronę

 
Piszę jednak o tym nie dla samego narzekania, ale po to, by prosić każdego, kto się jutro wybiera na kontrmiesięcznicę, by zechciał popatrzeć na znak Obywateli RP. Proszę o to zmieszany, bo sam jestem autorem pomysłu wykorzystania tej postaci, która tam stoi między literami. Stoi z wzniesioną w górę pięścią, dumnie wyprostowana, pochyloną głową sugerując jednak, że nie o hardość tu chodzi, ale o sprzeciw – by tak rzec – pokorny przy całej swojej stanowczości. Proszę zmieszany, bo sam nie dość, że kompletnie nie umiem narysować niczego (kto inny to rysował), to jeszcze w dodatku dobry Bóg pozbawił mnie zdolności wyczuwania czysto estetycznych walorów… Więc ja nie wiem, czy to w ogóle jest ładne, czy nieładne, ale mimo to chcę prosić każdego, kto się jutro wybiera na Krakowskie Przedmieście, by zechciał temu naszemu znakowi poświęcić kilka spojrzeń.
 
Proszę o to po wielu dyskusjach o tym, czy milczeć, czy wrzeszczeć, czy wyganiać smoleńskich do kruchty, czy może szanować ich prawa i ich modlitwę, czy to się da szanować i czy na pewno warto, czy policja to ZOMO, czy PiS to hołota itd. Może zamiast gadania o tym wystarczy pokazać obrazek, w którym to wszystko jest – a przynajmniej miało być.
 
Proszę więc wszystkich o świadomość obrazu. Chciałbym bardzo, żeby ten protest dało się wyrazić prościutkimi zdjęciami. Zbieram je i trochę ich mam, ale takich wyraźnych wciąż mi brakuje. Na jednym widać więc tłum policjantów stojących ze spuszczonymi głowami tak, że daszki czapek zasłaniają im twarze. Zawstydzonych. Tych zdjęć trochę już mamy. Na drugim widać tłum wrzeszczących fanatyków, agresywnych, wygrażających. Na trzecim nas, stojących w milczeniu, poważnie, mocno. Zwłaszcza tych ostatnich obrazków mi brakuje, a obrazów nie mam wcale – ostatnie pochodzą z grudniowego poranka, bo wieczorem kompozycję zepsuły już wrzaski z naszej strony.
 
Proszę również, by zrozumieć, że ten skądinąd prosty protest jest równocześnie na wiele sposobów trudny i że trzeba się tu również wspiąć na palce, jak się trzeba było wspinać w tamtych dawno minionych czasach, kiedy obcowanie z obrazem wymagało skupionego zrozumienia. Stając na Krakowskim Przedmieściu wchodzimy niespodziewanie w samo centrum konfliktu bardzo podstawowych ludzkich wartości, z których każda zasługuje na szacunek i troskliwą ochronę, jeśli się kiedyś mamy doczekać naprawdę wspólnego państwa, w którym żyć szczęśliwie może każdy i w którym każdy znajdzie zrozumienie, szacunek i pomoc w potrzebie. Nie piszę tego z góry, nie pouczam i nie wymądrzam się. Nasz „twardy trzon” Obywateli RP, ta nasza nieliczna grupa, która tam, na Krakowskim Przedmieściu, stoi już półtora roku – my wszyscy, ja również, musieliśmy sami do tego dorosnąć i nie było to łatwe.
 
Proszę o to, byśmy zdołali jutro na Krakowskim Przedmieściu utworzyć żywy obraz, ilustrację tego oto fragmentu polskiej konstytucji:
 

    „My, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, (…) wdzięczni naszym przodkom za ich pracę, za walkę o niepodległość okupioną ogromnymi ofiarami, za kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu i ogólnoludzkich wartościach, (…) pomni gorzkich doświadczeń z czasów, gdy podstawowe wolności i prawa człowieka były w naszej Ojczyźnie łamane, (…) [wzywamy] wszystkich, którzy dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej tę Konstytucję będą stosowali (…), aby czynili to, dbając o zachowanie przyrodzonej godności człowieka, jego prawa do wolności i obowiązku solidarności z innymi, a poszanowanie tych zasad mieli za niewzruszoną podstawę Rzeczypospolitej Polskiej.”

 
Niech będzie jasne, że właśnie to – i tylko to – chcemy powiedzieć jutro. Godność człowieka jest przyrodzona nam i im. Solidarność obwiązuje ich wobec nas i nas wobec nich. Proszę, pamiętajmy o tym w każdej sekundzie jutro. Również wtedy, kiedy nas będą lżyć, spróbują pobić, będą wynosić.
 
Paweł Kasprzak
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *