Zamknij twarz i głosuj, a może zdarzy się znów cud nad Wisłą

W kolejną rocznicę znów pewnie kogoś skopią polscy nacjonaliści. Niech będzie. PiS ogłosił właśnie termin wyborów samorządowych, więc oficjalna kampania wyborcza właśnie się zaczęła. Ma to niewielkie znaczenie, bo w rzeczywistości ona już od dawna trwa. Ale jakieś znaczenie jednak ma. „Są w Ojczyźnie rachunki krzywd” – pisał jeden z polskich wieszczów. No, są. Zgodnie z wojenną logiką, którą przecież sam uznaję, mamy je wszystkie odsunąć na bok i solidarnie, ramię w ramię walczyć z PiS

Niepomni tego, że są w naszych szeregach tacy, którzy za natarcie PiS i jego powodzenie ponoszą odpowiedzialność. To przecież jednak nie oni „podpalili nasz dom”, nie oni „załomotali kolbami”, zrobił to wszystko PiS, więc… Więc sprawa jest jasna. No, nie wszędzie jest jednoznaczna – bo to są wybory samorządowe i proste, partyjne podziały bywają tu nieadekwatne, ludzie wybierają nie według kryteriów wielkiej polityki, ale we własnych, codziennych sprawach. Co prawda rzeczywistość bywa tu tym gorzej uwikłana w zabagnione lokalne interesy, do których „wielka polityka” partyjna dokłada się w wyjątkowo nieładny sposób, ale cóż robić – życie… I tak powinno być wiadomo, na kogo głosować ma „demokratyczny polski patriota”. W sejmikach wojewódzkich, gdzie dominuje układ partyjny, sprawa jest jasna już całkowicie. Żeby odsunąć PiS, należy głosować na ich najsilniejszego przeciwnika. Tu nie ma wątpliwości – na koalicję PO i Nowoczesnej…

Niech będzie. Marudzenie w tej sprawie niczego już nie zmieni, więc na pewno niczego dobrego nie przyniesie. Do czasu wyborów wypada zamknąć twarz i popierać najsilniejszą z „demokratycznych drużyn”, choćby się miało wątpliwości co do jej „demokratyczności”, skuteczności i sensu całej tej rozgrywki. Tak zrobię, odzywam się w tej sprawie ostatni raz, obiecuję. Przypomnę się znowu dopiero w październiku. Kiedy co prawda wylądujemy w czarnej dziurze, ale wszyscy będą się uśmiechali – niektórzy tylko z wyraźniej głupimi minami niż inni.

Obywatele RP upomną się wtedy – zgodnie z własnymi programowymi uchwałami – o przytomność umysłów oraz o demokratyczne pryncypia przed wyborami europejskimi i zwłaszcza parlamentarnymi. Przypominając, że partie liberalnej opozycji parlamentarnej nie mają i być może już nigdy nie będą miały w Polsce większości, że istnieje lewica, istnieją też wciąż tracący, choć wciąż przecież istniejący ludowcy. Przypominając jednak również to, że wszystkie partie opozycji starczą co prawda do odsunięcia od władzy populistycznej prawicy, ale nie do naprawy kraju ze zniszczeń po rządach PiS, bo do tego trzeba nie tylko formalnej konstytucyjnej większości, ale i prawdziwie potężnego mandatu społecznego poparcia. Gra idzie więc nie o jednoczenie opozycji, lojalną współpracę partyjnych liderów i sprytnie przez nich ułożone wspólne listy, ale o radykalną zmianę w polskiej polityce. Przypomnimy się więc z zakazanym słowem „prawybory” i przez nikogo z zawodowych polityków niechcianą refleksją, że to chory ustrój antydemokratycznych, wodzowskich partii umożliwił obecny polski kryzys. Przypomnimy się z ideą obywatelskiego ruchu i obywatelskich komitetów przecinających dzisiejszy jałowy spór i przejmujących obywatelską własność nad rujnowanym w nim naszym państwem.

 

 

U progu kampanii samorządowej, w której wszystkie znaczniejsze karty zostały już rozdane lub zmarnowane, zostawmy na boku nietrudne skądinąd analizy przyczyn kryzysu i rozważania, dlaczego nie przełamie go w żaden sposób żadna z partii, które, przegrawszy sromotnie w ostatnich wyborach, nie zmieniły niczego w swoim myśleniu, postępowaniu i nawet w języku. Zostawmy na boku także spostrzeżenia o tym, że wybory z 2015 – te same, w których przegraliśmy cały dorobek III RP, a kraj nam podpalono – były równocześnie w pamięci polskich wyborców jedynymi, które przyniosły w polityce realną zmianę, dla jednych tragiczną, dla drugich tym szczęśliwszą. Zostawmy wynikający stąd wniosek, że teraz do urn wyborcy PiS pójdą po zwycięstwo z silnym poczuciem sensu i własnego sprawstwa, a my kisić się będziemy w zwątpieniu, kryzysie zaufania i rozbiciu – co według wszelkich znaków musi przesądzić o wyniku.

Skupmy się zamiast tego wszystkiego na zwykłym szacunku skuteczności opozycyjnej polityki w świetle dostępnych danych – na spodziewanych wynikach w samorządowych sejmikach i wnioskach, które da się stąd wywieść dla wyborów parlamentarnych, w których stawką – znów – będzie wszystko.

Prezentowałem już analizę wyników z sondażu IBRIS przeprowadzonego w kwietniu bieżącego roku na dużej próbie dla oceny sytuacji w sejmikach samorządowych. Wybiera się w tych wyborach 525 radnych sejmików, a wybory odbywają się według czysto partyjnego klucza. Okręgów wyborczych jest tu wprawdzie o wiele więcej niż w wyborach parlamentarnych, gdzie ilość mandatów na okręg jest większa, więc efekty ordynacji d’Hondta działają silniej, niemniej wyniki w sejmikach będą miarodajnym przybliżeniem tego, czego rok później można się spodziewać w parlamencie.

 
PRZECZYTAJ TAKŻE: Tak mogłoby być. Na przeszkodzie partyjni liderzy

Sondaż z kwietnia dawał Zjednoczonej Prawicy najlepszy wynik w niemal całym kraju. Suma głosów partii opozycji była jednak niemal wszędzie większa, co przy niezdolności koalicyjnej PiS mogłoby skłaniać do umiarkowanego optymizmu. Mogłoby, gdyby nie premia d’Hondta dla wiodących partii. Po jej uwzględnieniu Zjednoczona Prawica uzyskuje samodzielną władzę w pięciu województwach, w tym na Mazowszu i na Śląsku, a koalicja PO i Nowoczesnej może liczyć na taką sytuację jedynie w jednym. Podlasie i kilka innych województw należy do ryzykownej strefy, gdzie można się obawiać przeciągnięcia przez PiS radnych innych partii – co zdarza się wcale nierzadko. W tej sytuacji zapowiedzi Grzegorza Schetyny liczącego na wynik osiem do ośmiu w liczbie województw dostających się pod władzę PiS i opozycji należy uznać za optymistyczne, choć dość realistyczne.

Jednakże symulacja wyników przeprowadzona przy założeniu istnienia wspólnej listy wszystkich partii opozycji daje wynik co najmniej piętnaście do jednego – tylko Podkarpacie pozostaje w rękach PiS. Założenia tej symulacji trzeba będzie jeszcze wyjaśnić, bo one wyjaśnienia wymagają.

Przekładając wyniki w województwach na sumę mandatów sejmikowych uzyskanych w całym kraju otrzymujemy przybliżenie możliwych wyników wyborów parlamentarnych. Zjednoczona Prawica dostaje prawie 46% mandatów, PO i Nowoczesna – prawie 32%. SLD dostaje 10%, PSL – 11%. PiS-owi zatem spada w stosunku do obecnego stanu posiadania, w którym w wyborach uzyskał 51% mandatów w Sejmie, a choć spada również liberałom, którzy uzyskali w 2015 roku 36%, to jednak koalicja PO, Nowoczesnej, PSL i SLD zdołałaby stworzyć nieznaczną większość. W rozchwianej sytuacji zniszczonego państwa ta większość nie pozwala na wiele – raczej nie wystarczy nawet do tego, by przywrócić niezależny i prawidłowo funkcjonujący Trybunał Konstytucyjny.

Symulacja wyników przy założeniu istnienia wspólnej listy opozycji daje rezultat bardzo znacznie lepszy – 60 do 40% na korzyść opozycji. To nadal nie jest większość konstytucyjna, ale właśnie w tym miejscu warto wrócić do założeń symulacji.

 
[sc name=”wesprzyj” naglowek=” Zacznijmy budować demokrację już teraz, od swojego podwórka!” tresc=” Dołącz do nas albo nas wesprzyj. Pomóż nam dalej działać!”]
 

Poparcie dla koalicji na ogół nie jest prostą sumą poparcia dla partii, które ją tworzą. Istnieją np. tacy lewicowcy, którzy swojej partii nie wybaczają sojuszu z konserwatystami i koalicji nie poprą. Z drugiej strony istnieje premia wyborców za zawarcie koalicji. Pytanie, który czynnik przeważy, nie ma prostej odpowiedzi. W zwykłej sytuacji. W długiej i skomplikowanej historii międzypartyjnych, otwartych i powszechnych prawyborów we Włoszech, gdzie w ich wyniku tworzono popularny front obywatelski włoskiej centrolewicy – niemal zawsze bardzo skuteczny – notowano bardzo wyraźny, sięgający w niektórych przypadkach 10% wzrost frekwencji wyborczej. Mobilizował się właśnie centrolewicowy elektorat. Można zatem zakładać realistycznie, że poparcie dla prawdziwie zjednoczonego obozu demokratów da mu w polskich warunkach 100% poparcia ugrupowań wchodzących w jego skład – pod warunkiem osiągalnej w transparentnych prawyborach wiarygodności. Można również zakładać, że zjednoczony obóz, którego kandydaci zabiegają o autentyczny mandat społecznego poparcia zamiast nominacji partyjnych szefów, uzyska poparcie nawet o 10% większe. Przy tym założeniu demokraci z bardzo znaczną przewagą przejęliby władzę we wszystkich województwach, a w parlamencie uzyskaliby większość konstytucyjną ze sporym zapasem. W polskich warunkach jest to prawdopodobne szczególnie, zwłaszcza wobec charakterystycznej dla nas wysokiej absencji wyborczej, która w dużej mierze wynika ze zniechęcenia do kuluarowego i nie bez powodów uchodzącego za nieczysty sposobu uprawiania partyjnej polityki. Otwarty na udział wyborców ruch obywatelski miałby szansę przełamać niechęć do głosowania.

Proponowane przez Obywateli RP prawybory nie odbyły się i już się nie odbędą w ani jednej gminie w Polsce. Choć to była jedyna leżąca na stole oferta umożliwiająca stworzenie naprawdę szerokiego frontu demokratycznej zmiany. Ale specyficzny rodzaj prawyborów odbywa się i prawdopodobnie jak zwykle odbędzie się również w tym roku – bez ordynacji, lokali i urn wyborczych – w kameralnej atmosferze w dwóch wioskach, Czachowie i Jakubowicach pod Ostrowcem Świętokrzyskim. Chodzi w nich o to, żeby obie wioski miały po swoim człowieku w radzie gminy. Zwłaszcza na wsi ludzie lubią wiedzieć, że swój człowiek w razie czego pozałatwia co trzeba w urzędzie – niezależnie od tego, jak fasadowe są w rzeczywistości realne kompetencje radnych. Przed każdymi wyborami w obu wioskach odbywają się więc spotkania. Uczestniczy w nich po jednym przedstawicielu z każdego gospodarstwa we wsi. Spotkanie ustala, którego kandydata poprze wioska w wyborach do rady. Skutek jest taki, że potem do wyborów idzie nie typowe 40% mieszkańców, nie jakieś zachwycające 60%, czy nawet cudowne 90%, ale fizycznie niemożliwe, jak by się wydawał, 100%. Niesprawnych, niezdolnych do poruszania się sąsiedzi niosą do urny, byleby tylko wrzucili do niej głos z ustalonym na zebraniu nazwiskiem. Tak to działa – również w Polsce – kiedy ludzie mogą i kiedy wiedzą po co.

Pod koniec października poznamy wyniki w sejmikach. Dla środowiska Obywateli RP one nie będą zaskoczeniem. I nie wywołają kaca po porażce. Przypomnimy własne postulaty oraz zapowiedzi i będziemy walczyć o rzeczywistą zmianę reguł gry. Bo one zmiany wymagają naprawdę. Poza wszystkimi innymi powodami, niech nam wystarczy jeden następujący, wcale nie najważniejszy. Cytowane powyżej wyniki i symulacje podziału mandatów w różnych wariantach wyborczej strategii są znane partyjnym liderom i ich wyborczym sztabowcom. Wspólnych list jednak nie ma. W co zatem naprawdę grają liderzy? Naprawdę chodzi o pokonanie PiS i naprawę państwa, czy może raczej o utrzymanie własnych pozycji w systemie władzy?

Niech będzie. W nadchodzących wyborach już przegraliśmy – my, Naród, wszyscy obywatele Rzeczypospolitej. Przegraliśmy walkę o zmianę reguł gry i narzucenie wybieranym woli wybierających. Już tego nic nie zmieni, więc w kampanii na nic narzekać już nie będziemy, zawalczymy o jak najwyższą frekwencję i potulnie zagłosujemy na najsilniejszych, karmiąc bezmyślne partyjne pasożytnictwo – bo innego wyjścia brak. Poznamy wyniki, przekonując się, że także to jedyne wyjście okazało się ślepym zaułkiem. Może to nas nauczy, że „presja ma sens” naprawdę, że ta prawda dotyczy każdej władzy i każdej partii, że w wyborach nie ma kumpli od serca, a obowiązuje rachunek zysków, kosztów i strat.

Paweł Kasprzak

21 komentarzy do “Zamknij twarz i głosuj, a może zdarzy się znów cud nad Wisłą

  • 15 sierpnia, 2018 o 03:39
    Bezpośredni odnośnik

    Presja ma i będzie miała sens.
    Wyborcy pis nawet na wsi stali się , jakby to powiedzieć, mniej chcący rzucać się w oczy.

    Dobrze byłoby pomyśleć jak uniemożliwić fałszowanie głosów na karcie wyborczej . Jeden pomysł już mam.

    Odpowiedz
    • 15 sierpnia, 2018 o 12:46
      Bezpośredni odnośnik

      Jeśli są obserwatorzy w komisjach, to trudno zfałszować wybory. Ale dzięki „ptaszkom” i drugiej komisji łatwiej jest wybory kompletenie zsabotować. Można np. zażądać ponownego przeliczenia głosów i nad każdą kreską przez 15 minut w komisji deliberować. Po tygodniu wybory można przerwać i uniważnić z powodu niemożności rozstrzygnięcia wyników.

      No i dziś można już stawiać zakłady, czy uda się znaleźć 500.000 członków komisji wyborczych. Tych urzędowych. O mężach zaufania i obserwatorach nie wspominam.

      Odpowiedz
  • 15 sierpnia, 2018 o 11:50
    Bezpośredni odnośnik

    Mieszkam w dużym mieście wojewódzkim. Nie wiem, kiedy i jak dotrą do mnie listy z kandydatami (z zaznaczoną przynależnością partyjną). Nikt nie dotarł do mnie, aby prosić o zagłosowanie na niego/nią. Nikt nie jest w stanie wpłynąć w jakikolwiek sposób na mój wybór nazwiska/nazwisk na liście wyborczej. I nie wpłynie także wtedy, gdy ujrzę te nazwiska. Powiem to, czego jestem pewien w tej chwili: nie zagłosuję na kandydata ze zjednoczonej prawicy, ani innej partii niedemokratycznej. Skoro tak (i pewnie tak to postrzega zdrowa większość obywateli), to problemem jest TYLKO wiarygodność procesu wyborczego. Skoro tak, to czyż nie poniższe staje się najwyższej wagi?

    Skopiowano z https://www.okw.info.pl/:

    Obywatelska Kontrola Wyborów (OKW)

    Projekt realizowany przez KOD

    Czy jesteś pewny/pewna, że w sytuacji, w której mowa o planowanych zmianach w ordynacji wyborczej i sposobie liczenia głosów Twoje prawo do wolnego wyboru nie jest zagrożone?
    Czy wiesz, że w najbliższych wyborach samorządowych o ważności wyborów zdecyduje już „zreformowany” przez polityków sąd okręgowy?
    Czy kontrolowane przez polityków media publiczne zachowają choć minimum bezstronności w trakcie kampanii wyborczej?
    Jeżeli Twoje prawa nie są Ci obojętne dołącz do Obywatelskiej Kontroli Wyborów!
    Poszukujemy osób, które gotowe są zostać obserwatorami społecznymi przy komisjach wyborczych w najbliższych wyborach samorządowych oraz osób, które zaangażują się w zbieranie i przekazywanie do Obywatelskiej Kontroli Wyborów wyników głosowania w poszczególnych obwodowych komisjach wyborczych na terenie danego województwa.

    Odpowiedz
  • 15 sierpnia, 2018 o 12:33
    Bezpośredni odnośnik

    Piękny opis okupacyjnego systemu władzy.

    Partiom, to my możemy co najwyżej skoczyć. Obywatelom musi starczyć parszywy uśmieszek Kaczyńskiego, Czarzastego, Schetyny. Gadać o demokracji, prawyborach, obywateslkich partiach i podobnych bzdetach to sobie możemy w Internecie. Ale w „wyborach” milcz, wyrzygaj się i głosuj na okupanta. A jak nie głosujesz, to spadaj. To też obojętne. Humoru i wpływów okupanta to też nie zmieni.

    Nie rozumiem jak można to coś nazywać „wolnymi wyborami”.

    Odpowiedz
    • 15 sierpnia, 2018 o 12:49
      Bezpośredni odnośnik

      Trudno się dziwić partiom, skoro ich system okupacyjnyjny jednak skutecznie działa. Partie mogą szczyć obywatelom w twarz, a i tak zbobędą od nich głosy. Bo nie ma alternatywy.

      Odpowiedz
  • 15 sierpnia, 2018 o 15:22
    Bezpośredni odnośnik

    Najważniejsze będą wybory parlamentarne. Niestety, nie mam na kogo w nich głosować. Od 1989 roku powtarzamy ten sam model, który czyni nas obywateli poddanymi klasie panującej. Niezależnie od teko kto klasę panów aktualnie tworzy. Żadna partia nie proponuje zmiany prawa. Każda chce panować. Cóż mi za różnica komu będę podporządkowany? Wszelkie dyskusje niezadowolonych koncentrują się na wyborze dobrych i sprawiedliwych, mądrych patriotów. Skąd ich brać i kim oni są. Jak ich rozpoznać? Czy tylko dlatego mam na nich głosować, że mówią mi, że naprawią Polskę, dadzą mi 1000+ , darmowe leki, darmową żywność itp.
    Nikt nie proponuje zmiany prawa umożliwiającego okiełznanie polityków, uniemożliwiającego zawłaszczanie kraju. Poprzyjcie postulat:
    .Jeżeli co najmniej 30% posłów lub 30% senatorów nie zgadza się z treścią ustawy głosowanej w Sejmie lub Senacie, to taką ustawę poddaje się pod głosowanie Narodowi w ogólnopolskim referendum. Większość głosujących decyduje wiążąco o przyjęciu lub odrzuceniu ustawy niezależnie od frekwencji biorących udział w  referendum.
    Zagłosujmy na ugrupowanie, które ten postulat przyjmie do swojego programu.

    Odpowiedz
    • 15 sierpnia, 2018 o 20:45
      Bezpośredni odnośnik

      Też nie mam na kogo głosować. Zwłaszcza jako bezpartyjny z zasady nie głosujący na koncesjonowane odgórnie „partie polityczne”. A bezpartyjni nie mają prawa kandydowania i zgłaszania własnych bezpartyjnych kandydatów.

      Dlatego tę całą „demokrację” pier…..lę, jak pier….łem Generalną Gubernię i Komunę. We wszystkich tych systemach obywatel polski nie mógł nic i znaczył to samo. Czyli nic.

      Odpowiedz
    • 16 sierpnia, 2018 o 07:02
      Bezpośredni odnośnik

      Demokracja w XXI w to konsument+producent+obywatel w jednym. U nas to pierwsze doszło do poziomu lumpex+ a reszta wlasciwie leży.
      Chyba pierwszym krokiem byłoby uznanie polityki za zawód zaufania publicznego i bardzo podnieść dla polityków próg odpowiedzialności prawnej, tak jak dla lekarzy czy prawników.

      Odpowiedz
      • 16 sierpnia, 2018 o 08:03
        Bezpośredni odnośnik

        Demokracja to jest wolny wybór przez wolnych ludzi swoich rzeczywistych przedstawicieli. I rozliczanie przez wolnych ludzi swoich przedstawicieli. A nie jakieś abstracyjne konstrukty z plusikami.

        Lekarze i prawnicy to zawody zamknięte, niewybieralne. Niedemokratyczne. I to jest dobre akurat w tych zawodach. Ale politycy mają działać tak samo? Dzisiaj niestety to też zawód zamknięty i niewybieralny. Ale w przeciwieństwie do lekarzy i prawników, to nie jest dobre. To jest śmiertelna choroba. To jest parodia demokracji.

        Odpowiedz
        • 18 sierpnia, 2018 o 23:19
          Bezpośredni odnośnik

          Znam świetnych lekarzy i równie dobrych prawników , którzy bez znajomości oraz spowinowaconych w w/w zawodach są wyśmienitymi profesjonalistami.
          Żaden / żadna z nich nie są politykami, ze znaczną niechęcią mówią o profesji polityka. Może to wynika z długich studiów, specjalizacji i odpowiedzialności karno – cywilnej za błędy, może z ambicji lub pasji.

          Ciekawe czemu politycy nie mają takowej odpowiedzialności?

          Trybunał Stanu to łachotanie pierzem w porównaniu ze szkodami wyrządzonymi przez pis. Tu stosowne są wyroki karne.

          Odpowiedz
          • 19 sierpnia, 2018 o 01:15
            Bezpośredni odnośnik

            Bo politycy, to zupełnie inny rodzaj „zawodu”, w którym nie ma tytułów i stopni zawodowych oraz specjalistycznych zamkniętych gremiów do zawodu dopuszczających, do zawodu kształcących i kwalifikacje zawodowe weryfikujących.

            Polityk – mówię tu oczywiście w kontekście abstrakcyjnej dla Polaków demokracji – to reprezntant istotnych grup obywateli oraz tzw. wyborców. I właśnie kryterium reprezentatywności oraz jakości reprezentowania jest kryterium oceny polityka. A gremium do zawodu dopuszczający, do zawodu kształcącym i kwalifikacje reprezentacyjne weryfikującym jest w „zawodzie” polityka właśnie obywatel-wyborca. Taki szary z ulicy i taki bardziej aktywny, zorganizowany w obywatelskich organizacjach politycznych.

            Nie wyklucza to oczywiście posiadania przez polityka wysokich kompetencji w różnych dziedzinach. Ale decydujące są kompetencje reprezentacyjne. Np. swego czasu Lech Wałęsa, człowik gadający mało składnie i po zawodówce wykazywał właśnie nadprzeciętne kwalifikacje reprezentacyjne.

            Tak więc porównywanie polityków i reprezentantów obywateli do wysoko kwalifikowanych zawodów medycznych i prawniczych jest zupełnym nieporozumieniem.

            Natomiast w Polsce „politycy”, to nie żadni politycy. To są cyngle reprezentujący jedynie swoich mafijnych bosów i swoje organizacje mafijne. W sensie demokratycznym oni nikogo nie reprezentują. A dlaczego? Bo nie zostali nigdy wybrani w powszechnych, równych i wolnych wyborach – czytaj w demokratycznych wyborach.

          • 19 sierpnia, 2018 o 15:41
            Bezpośredni odnośnik

            Odpowiadam P. biznetusowi: chodzi mi o odpowiedzialność zawodową polityka.

            O ile w przypadku części rządzących jest jasne, za co mogą ponosić odpowiedzialność karną, zastanawiam się, jak ująć wprowadzanie w błąd wyborców.

            Sprawdziłam wykształcenie części polityków, od kiedy do jakiej partii przynależą . Niezły szok. Fakt zdobycia wykształcenia na wymagającej uczelni nie decyduje, że ktoś jest dobrym, uczciwym (oksymoron?) politykiem , ale pływanie w różnych partiach, byle jakie uczelnie odrzucają mnie.

            Zresztą po co zadawać sobie trud życiorysami polityków, skoro dziś polityka i wybory rozgrywają się także przez manipulację wyborcą za pomocą mediów społecznych, fałszywych informacji w mediach.

            „Swój chłop”, więc w dresach spotka się z wyborcami. Reprezentatywność .

            Kto Pana reprezentuje wśród polityków pozaparlamentarnych?
            Pytam, bo smutno przywykłam, że od wielu lat mnie nikt nie reprezentuje w parlamencie. Nie odpowiada mi też utrzymywanie kolejnych gładkich cwaniaków i cwaniaczek oraz fundowanie im stanowisk w kolejnych wszystkosprawdzających komisjach parlamentarnych.

            Zresztą podobnie jest na szczeblu lokalnym. Najlepsza była kiwka wobec działaczki pis, która była świetnym , uczciwym człowiekiem, nie zarabiała na działalności społecznej, wypracowała sobie świetną opinię wśród ludzi.
            Przedziwnym trafem nie została poinformowana, że bycie „jedynką” na lokalnej liście partyjnej uległo zmianie tuż przed wyborami i że zasuwała na sukces innych.

            Wałęsa miał instynkt polityczny, inni mieli korytny (zw. z korytem).
            Niektórym zabrakło dalekosiężnego myślenia, poza tym po Okrągłym Stole opozycja była za mało przygotowana do przejęcia władzy, co mnie nie dziwi.

            Wracając do kwestii lokalnych: widział Pan, jak PAD-a przywitano w Australii?
            Akurat Polonusi z Australii pewnie marzą dniami i nocami, żeby wrócić na stałe do takiej Polski.

          • 19 sierpnia, 2018 o 16:15
            Bezpośredni odnośnik

            Przejęzyczyłam się: chodzi o odpowiedzialność prawną polityka.

          • 19 sierpnia, 2018 o 20:53
            Bezpośredni odnośnik

            „Politycy” polscy stoją praktycznie ponad prawem od zawsze. Niestety z cichym przyzwoleniem polskich sądów. Za to co politycy wyprawiali z mediami publicznymi w ostatnich 25 latach, to praktycznie wszystkie opcje polityczne w tym czasie powinny siedzieć. Media publiczne, podobnie jak sądy mają rangę konstytucyjną i ustrojową i z definicji powinny być publiczne i niezależne. Metodykę znaną od dekad z KRRiT przenoszą właśnie do sądownictwa. Każda zmiana władzy będzie oznaczać również w sądownicy najazdy dzikich hord swoich kolesi.

            Jak ktoś już idzie siedzieć, to najczęściej z powou jakiś wewnętrznych nomenklaturowych intryg i rozgrywek. Albo gonią kogoś na niby, by gonić króliczka, tak jak w przypadku Ziobry i Kamińskiego za PO. Tak jak Pni uważam, że cały ten konstrukt Trybunału Stanu to jest ustrojowa kpina. Teoretycznie politycy odpowiadają przed prawem jak każdy obywatel, ale właśnie jest to niemal jak wszystko w państwie tylko teoretyczne. Najgorsze jednak, że politycy przed wyborcami nie odpowiadają i są z woli wyborców niewymienialni. To jest praźródło zgnilizny w polskiej polityce. I tego, że Sejm RP ani Pani, ani mnie, ani żadnego polskiego obywatela nie reprezentuje.

  • 17 sierpnia, 2018 o 15:12
    Bezpośredni odnośnik

    Widzę że nieźle znasz wiersze Broniewskiego. Jednak czy zdajesz sobie sprawę że nie był nigdy wieszczem jak próbujesz wcisnąć. Za to był komunistą, ale o tym nie piśniesz. Z kolei próbujesz wcisnąć coś co można nazwać anty PiS. To jest twoim jedynym programem. Zrobić wszystko co możliwe żeby Pis usunąć od rzadzenia. To twój cały program.
    Do wyborów idzie się po to by służyć Polsce. Ty tego nie chcesz – chcesz usunąć PiS. Nie zależy ci na tym by polakom było lepiej, by gospodarka się rozwijała, by kraj się rozwijał. Ty masz to w dupie – chcesz odsunąć PiS i nic więcej. Dlatego uważam ten twój program za gówno warty, a tak właściwie – warty więzienia

    Odpowiedz
    • 18 sierpnia, 2018 o 21:35
      Bezpośredni odnośnik

      Panie Bogdanie, proszę Pana o przestrzeganie choćby tej zasady, z której wynika, że nie mówimy i nie piszemy do siebie „Ty”, skoro nie znamy się wcale. Wiersz Broniewskiego — nie wiersze. Do jednego nawiązywałem. Mocno sarkastycznie zresztą, czego prawdopodobnie Pan nie zauważył. Broniewskiego wieszczem nazywają różni ludzie — na ogół jednak nie komuniści. Zresztą skąd wziąć w dzisiejszych czasach żywego komunistę? Ech…

      Prawdopodobnie nie ma sensu tłumaczyć tego Panu, ale Pan wyjątkowo źle trafił. Owszem, jeśli ktoś życzy dobrze Polsce i Polakom, powinien życzyć jej odsunięcia PiS od władzy — właśnie ze względu na gospodarkę, rozwój kraju i parę jeszcze innych rzeczy, o których Pan nie wspomniał. Ale akurat nasze środowisko uparło się na tej władzy wymuszać ustępstwa na rzecz praworządności, praw człowieka i kilku innych spraw. Bardzo daleko posunięta teza programowa za tym stoi i nie znajdzie Pan w Polsce bodaj ani jednego opozycyjnego środowiska, które się kiedykolwiek do czegoś takiego posunęło. Oznacza to bowiem tyle, że odsunięcie PiS od władzy — jeśli interesuje nas w ogóle — to jest na końcu naszej listy postulatów, a nie na początku. Spełniające reguły prawa z konstytucją na czele i respektujące prawa obywatelskie rządy PiS akceptowalibyśmy, podobnie jak rządy każdej innej władzy pochodzącej z demokratycznego wyboru. I również każdej następnej władzy dotyczy zasada wymuszania praworządności.

      Powiem więcej. Uważamy polityczną zmianę władzy w wyniku wyborczej przewagi zwłaszcza PO za niebezpieczny dla Polski scenariusz. Oznaczać będzie, że PO choćby chciała (a mało kto z nas wierzy, że naprawdę zechce) pełnej praworządności, demokracji i praw człowieka (zwłaszcza kobiet, środowisk gejowskich itd.), ma niewielkie szanse zrealizować ten cel, bo jej władza będzie chwiejna i wciąż zagrożona przez konserwatywny populizm. Tak czy owak „powrót do przeszłości” posadziłby nas na tej samej beczce prochu, która w 2015 roku wybuchła, rozsadzając nam państwo.

      Jeszcze więcej, Panie Bogdanie. Uważamy, że wyborcom PiS należy się władza, jeśli są w większości, a polityczna reprezentacja, której głos liczy się w państwie w każdej innej sytuacji. Kłopot polega na tym, że PiS otwarcie łamie konstytucję, co jest zamachem stanu — nie tylko odbiera mandat tej władzy, ale jej uczestników skazuje na karne konsekwencje. I to jest dla Polski kłopot największy — skąd wziąć polityczną reprezentację dla Pana i innych wyborców PiS, skoro miejsce dzisiejszego kierownictwa tej partii jest — sąd zdecyduje, ale wskazują na to wszystkie znane nam fakty — za kratkami?

      Pan się prawdopodobnie rozjuszy dodatkowo, zamiast cokolwiek przyjąć do wiadomości. Bez wielkiej nadziei powtórzę jednak Panu: nie tylko niezbyt nam zależy na antypPiSie, ale jest naszą główną troską pytanie, jak zapewnić krzyczącym „Jarosław, Polskę zbaw!” należne im w demokracji prawa, kiedy rzeczony Jarosław trafi pod sąd.

      Zechce Pan wreszcie przyjąć do wiadomości, że „Bagnet na broń!” Broniewskiego to moim zdaniem jeden z jego gorszych wierszy. O Stalinie nawet lepsze pisał, a napisał poza tym kilka naprawdę dobrych. Zwieranie szeregów w obliczu wroga jest dla mnie pomysłem dokładnie tak samo dobrym, jak tamten słaby wiersz. Tego Pan nie załapał, bo i rozjuszył się Pan nadmiernie. No nic, pan będzie dalej pomstował, ja się będę dalej martwił między innymi o Pana.

      Odpowiedz
  • 19 sierpnia, 2018 o 23:32
    Bezpośredni odnośnik

    Odpowiadam P. biznetusowi:

    Już M. Rej pisał, że „Małe złodziejaszki wieszacie, wielkim – nisko się kłaniacie”.

    Aby sąd mógł zająć się łamaniem prawa przez polityka, trzeba doń złożyć odpowiednie pismo i uzasadnić np. pozew . Czemu chętnych do pism nie było, nie wiem.
    Pamiętam , że do niedużego miasteczka powiatowego przyjechała obywatelka ze znaczną irytacją oraz cierpieniem opowiadając o upartyjnieniu sądu w jej mieście. W tymże sądzie byli ludzie niezmiernie zżyci z jedną z partii będących od pewnego czasu poza Sejmem.

    Nie jestem w stanie spokojnie pisać o tym, co politycy robili z mediami i co dziennikarze dali ze sobą robić.
    Podałby Pan przykład naprawdę niezależnego polskiego dziennikarza?

    Konstrukt Trybunału Stanu -nieprzystający do rzeczywistości? Przydałaby się procedura na kształt impeachmentu.
    Trybunał Konstytucyjny – kilka orzeczeń było mocno na siłę sprzyjających politykom. Tak być nie powinno. Czemu Sądowi Najwyższemu nie dać uprawnień TK? Byłoby taniej wobec budżetu państwa.
    Patrzę też pod względem charakteru sędziów – mogłoby być mniej elastycznie.

    Są sędziowie – urzędnicy i sędziowie, którzy przyszli do tego zawodu z powołania. Domyśla się Pan, którym ciężej w zawodzie.

    Przytulanie gotówki z państwowych spółek – wiadomo, czemu po;itycy wrzeszczą przeciw prywatyzacji.

    Dotyka Pan bardzo bolesnej struny we mnie pisząc o tym, że nikt mnie w Sejmie nie reprezentuje. Najgorsze, że ja się do tego przyzwyczaiłam i uważałam, że nie ma tego jak zmienić.
    Do czasu, kiedy pojawił się Paweł Kasprzak et consortes.

    Odpowiedz
    • 20 sierpnia, 2018 o 16:11
      Bezpośredni odnośnik

      Można wymieniać tysiące drobnych i większych szalbierstw polityków oraz otaczającego ich bezparawia. Sam miałem trochę z nimi do czynienia na początku tej dekady i niektóre mam utrwalone na piśmie. Można też wysuwać tysiące różnych, lepszych i gorszych pomysłów na naprawę państwa. Od 30 lat takie ciągle słyszę.

      Sęk w tym, że to abolutnie nic nie znaczy, do niczego nie prowadzi, jest jedynie próżnym biciem piany i rzucaniem grochem o betonową ścianę. Próżne są też wszelkie na ten temat dyskusje. Wynika to z tego, że w Polsce nie zadziałały nigdy i nie działają dzisiaj tak zwane „demokratyczne procesy decyzyjne”, które kształtują wolę społeczeństwa i kanalizują zbiorową inteligencję społeczeństwa w prądach płynących we wszystkich kierunkach. Z dołu do góry, z góry na dół, horyzontalnie na różnych poziomach.

      Normalnie, ludzie aktywniejsi, być moża jak Pani czy ja, albo pan Kasprzak należą do partii politycznych swojego wyboru i tam swoje idee dyskutują, ważą, weryfikują a potem zarzucają, odkładają na półkę lub przekazują do realizacji w górę. A nawet jak nie należą do partii, to należą do jakiś organizacji i stowarzyszeń, które się na wybranych tematach koncentruję i które się z partiami, innymi organizacjami oraz instytucjami państwa żywo kontaktują. Także na samym dole w powiecie lub gminie. A nawet jak nie należą do takich organizacji, to są w ciągłym, codziennym, czasem i nieświadomym kontakcie z szeregowymi członkami partii w swoim bloku, miejscu pracy, urzędzie, ulicy, wsi, gminie. I swoje życzenia, poglądy i oceny w ten system przekazują. Oni też biorą udział w tym tak zwanym „demokartycznym procesie decyzyjnym” i uczestniczą w demokracji. Nawet jak się tego nie wie i nie dostrzega, to się to doprawdy czuje.

      W każdym w mierę rozwiniętym społeczeństwie jest od 2% do 5% ludzi aktywniejszych, którzy się w życie społeczne i polityczne trochę lub mocno angażują. I jestem przekonany, że i w Polsce jest takich ludzi nawet milion, co mieści się w dolnych granicach wyminionego przez mnie udziału. Ten milion w normalnej sytuacji działałby wewnątrz partii politycznych i organizacjach towarzysząch. Ale tego miliona nie widać i w partiach go nie ma. Jest na emigracji wewnętrznej. Pytanie dlaczego?

      Dlaczego Pani, ja, czy prawdopodobnie pan Kasprzak nie należymy do partii politycznych i nie realizujemy tam swoich idei, pomysłów, programów? I w zasadzie nie mamy z kim w sposób kwalifikowany o nich krytycznie i owocnie dyskutować?

      Prawdopodobnie dlatego, że żaden przyzwoity i rozsądny człowiek nie pójdzie do partii, która działa jak toksyczna sekta lub przestępcza. Nie pójdzie do partii, w której i tak nie toczy się żadna dyskusja, a panuje zasada morda w kubeł, albo won, masz potulnie słuchać jakiegoś wodzusia czy pomniejszego kacyka. Po prostu w tych tzw. partiach w ogóle nie funkcjonuję te tzw. „demokratyczne procesy decyzyjne”, które są w państwach demokratycznych w zasadzie jedynym powodem uzasadniającym istnienie partii politycznych, a w niektórych państwach wręcz konstytucjnie lub ustawowo nałożonym obowiązkiem. Po co są partie nie spełniające tej funkcji potrzebne państwu i obywatelowi? Na nic nie są i państwu i obywatelom potrzebne. Nie wiem z jakiej racji takie partie otrzymują chociaż grosz z publicznej kasy, a nawet z jakiej racji są dopuszczane do wyborów. Tam nie ma obywateli prawie w ogóle.

      Tak więc w sumie ze względu na mafijny zamknięty charakter partii politycznych i jeszcze bardziej ze względu na przywłaszczenie sobie prawem kaduka de facto monopolu na władzę i udział w ogólnokrajowych wyborach przerwany jest dramtycznie krąg decyzyjny i nie fukcjonują zupełnie te tzw. „demokratyczne procesy decyzyjne”. Ludzie potencjalnie aktywni politycznie nie mają gdzie działać i nie mają po co. Mogą sobie co najwyżej bić pianę i gadać na próżna, tak jak teraz robimy to my w tym wątku. To i tak nie ma celu i żadnego pożytku. Taka dyskusja dla zabicia czasu i wyładowania frustracji. Zrobić nie możymy nic.

      Najlepiej jak byśmy jak Ferdynand Kipeski usiedli przy skrzynce piwa przed telewizorem, zaśpiewali sobie „O mój rozmarynie” i „Szła dziweczka”, trochę pobredzili i pochlali, no i trochę po kibolsku pokibicowali, kto komu właśnie w telewizorze piękniej z glana przypieprzył. To jest „idealny obywatel” w polskiej „idealnej demokracji”.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *