Zacznijmy obchodzić rocznicę pierwszego Sejmu Elekcyjnego!

Mamy w Polsce skłonności, i my demokraci i ta „druga strona”, traktować standardy demokratyczne i prawa obywatelskie jako coś przybyłe z Zachodu – pożądane czy nie, tu się opiniami różnimy, ale w każdym razie importowane
 
Jest to nie pozbawione podstaw historycznych – gdy w Europie Zachodniej trwały walki o demokrację i prawa obywatelskie, nierzadko krwawe, państwa polskiego nie było, a zmartwieniem politycznie aktywnej części Polaków było przetrwanie narodu i odzyskanie niepodległości. Skutkiem tego jest jednak, mam wrażenie, poczucie braku zakorzenienia „naszych” wartości wśród demokratów, a głęboka nieufność wobec nich wśród tych, którzy nadal stawiają naród na pierwszym miejscu.

Jak temu można by przeciwdziałać? Sięgnąć głębiej w historię. W czasy, gdy krótko bo krótko, ale naprawdę Polska była liderem demokratycznej (jak na owe czasy) myśli politycznej i orędownikiem swobód obywatelskich. W wiek XVI. Czasy Konfederacji Warszawskiej i Republiki Babińskiej, Frycza-Modrzewskiego, braci Niemojowskich. Kiedy to John Locke swoje poglądy na temat wolności religijnych i swobody sumienia wyprowadzał z lektury pism braci polskich. Sięgnąć nie w celu idealizowania przeszłości i szukania alibi dla późniejszych i dzisiejszych patologii (jak to często robią nacjonaliści, nieszczęsne „nie będą nas Amerykanie demokracji uczyć” Macierewicza), ale znaleźć pozytywne, racjonalne wzorce. A zarazem inspirację. Taką inspiracją jest w mojej ocenie pierwszy sejm elekcyjny, który zakończył się 20 maja 1573 roku. 445 lat temu.

I Rzeczpospolita stanęła wtedy w obliczu dramatycznego kryzysu politycznego, którym było przerwanie ciągłości dynastii bez jakiegokolwiek uregulowania sprawy następstwa tronu (Zygmunt August był zainteresowany wyłącznie spłodzeniem potomka). Aktywna politycznie część społeczeństwa (czyli, nie zapominajmy przy całym dla nich uznaniu, zapewne ułamek spośród nie więcej niż 3 proc społeczeństwa, w większości szlachty płci męskiej – z drugiej strony, czy wiele większy odsetek jest dzisiaj zaangażowany politycznie?) poradziła sobie z tym wyzwaniem w sposób godny podziwu i być może naśladowania. Przeprowadziła państwo przez sytuację kryzysową nie tylko bez wojny domowej, ale bez żadnych zamieszek. Mówimy tu, zaznaczam, o czasach, gdy Europa wkroczyła już na dobre w stulecie wojen religijnych i o grupie bardzo zróżnicowanej narodowościowo i wyznaniowo. Grupie niewolnej od kompletnie sprzecznych dążeń i wyobrażeń na temat państwa.
 

Akt Konfederacji Warszawskiej, fot. Wikipedia
Akt Konfederacji Warszawskiej, fot. Wikipedia

Udało się im to chyba dzięki zaangażowaniu w gruncie rzeczy oddolnemu. W całym kraju (acz głównie w Koronie) praktycznie od momentu śmierci króla organizowano zjazdy szlacheckie, które przekształcały się w konfederacje generalne. Dbały one o bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne. Organizowały sądy (bezkrólewie, nie zapominajmy, generowało pustkę prawną także w dziedzinie sądownictwa). No i debatowały.

Imponuje już sama ilość publicystyki politycznej i zaangażowanie polemiczne – wynikające oczywiście z tego, że szlachcic (nawet bardzo ubogi) miał przekonanie, że państwo jest jego i ma święte prawo urządzać je po swojemu. Ma prawo decydować nie tylko kogo wybierze się na króla, ale i w jaki sposób (na przykład czy w wyborach bezpośrednich, czy poprzez reprezentantów wyłonionych na sejmikach; pojawił się nawet pomysł losowania króla spośród kandydatów), a także, jaką obranemu królowi da się władzę. Innymi słowy, szesnastowieczny szlachcic nie tylko głosował w wyborach, ale pisał również propozycję konstytucji i ordynacji wyborczej – nie czekając na inicjatywę ze strony biskupów, prymasa, tego czy innego marszałka czy senatorów – czyli, jakbyśmy dziś powiedzieli, zawodowych polityków. Łatwo wyśmiewać takie domorosłe politykowanie, państwo jako „własność szlachty” zgrzyta nam dziś potwornie, ale to była autentyczna debata publiczna i swojego rodzaju społeczeństwo obywatelskie.

Druga rzecz, na którą warto zwrócić uwagę, to swoboda tej debaty. Ktoś uważał, że warto pomyśleć o Iwanie Groźnym jako polskim królu i o unii z Moskwą? Drukował własnym sumptem broszurę, gdzie te pomysły przedstawiał i rozdawał ją na sejmikach. Nikomu w głowie nie postało prześladować go jako zdrajcę, rosyjskiego agenta (acz agentów obcych dworów oczywiście w Rzeczypospolitej nie brakowało), szaleńca czy rozbijacza jedności narodowej. Jest koncepcja, w miarę racjonalnie uzasadniona, należy ją dyskutować. I dyskutowało się, mniej lub bardziej spokojnie, ale pokojowo. Być może wynikało to z tego, że pewne założenia polityczne były wspólne i niekwestionowane: cudzych ziem nam nie trzeba, wojna jest nieszczęściem, wojna domowa nieszczęściem podwójnym (minimum, jak się wydaje, do przyjęcia i dziś przez wszystkie strony sporu politycznego). Drugim korzeniem owej swobody debaty była atmosfera tolerancji religijnej i nie tylko. W końcu był to rozkwit reformacji w Polsce – ludzie byli przyzwyczajeni do dyskutowania najbardziej fundamentalnych kwestii, a i rozwój piśmiennictwa zdziałał swoje.

To wzmożenie polityczne i towarzysząca mu atmosfera wydały dwa warte uwagi i wspominania owoce: Konfederację Warszawską, bodaj pierwszy w dziejach świata zapis prawny zasady tolerancji religijnej i artykuły henrykowskie, swojego rodzaju skrótową proto-konstytucję. Oprócz zapisów natury ustrojowej, zawierały one dwa pasusy szczególnie interesujące dla współczesnych ruchów obywatelskich – zobowiązanie przyszłego króla (kimkolwiek by nie był) do przestrzegania ustaleń Konfederacji Warszawskiej:

A iż w tej zacnej Koronie narodu polskiego, litewskiego, ruskiego, inflanckiego i innych jest niemało dissidentes in religione (różniących się w wierze), przestrzegając na potym jakichś sedycyj i tumultów z tej przyczyny rozerwania albo niezgody religji, warowali to sobie niektórzy obywatele koronni konfederacją osobliwą, że w tej mierze in causa religionis (w sprawie religji) mają w pokoju być zachowani, którą My im obiecujemy trzymać w całe czasy wiecznemi.

oraz – uwaga, Obywatele RP – uprawnienie szlachty do wypowiedzenia posłuszeństwa królowi, jeśli by te ustalenia złamał:

A jeślibyśmy (czego Boże uchowaj) co przeciw prawom, wolnościom, artykułom, kondycjom wykroczyli, abo czego nie wypełnili, tedy obywatele koronne obojga narodu od posłuszeństwa i wiary nam powinnej wolne czynimy.

Taka XVI-wieczna Formuła Radbrucha, nieposłuszeństwo obywatelskie wpisane w najbardziej podstawowe prawa.

Nie oznacza to, oczywiście że efekt tego półtora roku intensywnego działania politycznego był wyłącznie pozytywny. Niektórych rzeczy nie dopatrzono czy nie dokończono, inne pominięto rozmyślnie. Władza króla została ograniczona, ale nie narzucono podobnych ograniczeń na władzę przedstawicieli szlachty, co z czasem – i upadkiem kultury politycznej – doprowadziło do fatalnych skutków ustrojowych. Mimo pojedynczych głosów poruszających sprawę chłopów i mieszczan nie zrobiono absolutnie nic, by zabezpieczyć ich prawa obywatelskie. Uszczuplono je zresztą już wcześniej, ograniczając samorządność wsi i blokując chłopom dostęp do niezależnego sądu. To, że odebranie praw obywatelskich poprzedza pozbawienie praw człowieka to jednak inna, choć też warta pamiętania lekcja historii…
 
Magdalena Pecul-Kudelska

Na zdjęciu: Obraz Jana Matejki: Potęga Rzeczypospolitej u zenitu – Złota wolność – Elekcja 1573

 


Walczymy o prawa konstytucyjne. Wesprzyj nas, żebyśmy mogli działać!


6 komentarzy do “Zacznijmy obchodzić rocznicę pierwszego Sejmu Elekcyjnego!

  • 20 maja, 2018 o 12:21
    Bezpośredni odnośnik

    Kapitalny tekst! Dzięki za przypominanie, że trzeba grzebać w gruncie, na którym rośniemy. Każda gleba potrzebuje wzruszania żeby była urodzajna.

    Odpowiedz
    • 22 maja, 2018 o 02:04
      Bezpośredni odnośnik

      Kapitalna to jest wasza wiedza historyczna. Po prostu leżę i kwiczę. Brak silnej władzy królewskiej doprowadził do wzrostu władzy magnaterii. Głupi jesteście, jeśli wierzycie, że prosty szlachcic wyrażał własne poglądy. Radzę sięgnąć do lektury glębszej niż podręczniki z podstawówki. Autorowi także.

      Odpowiedz
      • 22 maja, 2018 o 09:12
        Bezpośredni odnośnik

        Autorce. (Która, acz zawodowo daleka od studiów historycznych, to i owo jednak przeczytała). Zapoznał się Pan z ostatnim akapitem? (W kwestii władzy króllewskiej). A „prosty szlachcic” (zresztą często oczytany i doskonale wykształcony) czemużby nie miałby mieć i wyrażać własnych poglądów? To był czas Reeformacji, gdy własne poglądy i ich wyrażanie były w cenie.

        Odpowiedz
  • 21 maja, 2018 o 15:11
    Bezpośredni odnośnik

    Super pomysł, żeby obchodzić rocznicę pierwszego Sejmu Elekcyjnego. Powinniśmy stale powtarzać, że kiedyś potrafiliśmy ze sobą rozmawiać dla wspólnej sprawy

    Odpowiedz
  • 22 maja, 2018 o 22:12
    Bezpośredni odnośnik

    Dziękuję za ten tekst. Najliczniejsza w historii elekcja, gdzie świeżo po unii z Litwą zjechała się szlachta i polska i litewska z państwa o obszarze 3 razy większym, niż dziś, przy takich możliwościach transportu i logistyki, jakie wtedy były. Kilka tygodni koczując na polach Kamiona spełniali karnie swój obywatelski obowiązek. Same wybory króla trwały stosunkowo krótko, wiele tygodni poświęcono na załatwienie pilnych spraw – wobec bezkrólewia – sąd, niewypłacony żołd wojskom na pograniczu, ,,lewe” nadania królewszczyzn podczas ciężkiej choroby mało kontaktującego już króla – anulować, czy nie, i tak dalej. Zadziwiające, że przetrwały bezpośrednie relacje i one są zgodne – można odtworzyć dokładnie przebieg, po 445 latach! Są mowy posłów, mowa nuncjusza papieskiego, przepisywane potem i tłumaczone z łaciny w XIX w, więc zrozumiałe dla nas, to niesamowite. Mieszkańcy Kamionka – miejsca gdzie ta elekcja się odbyła od paru lat próbują ją wypromować, w zeszłym roku odbyła się inscenizacja pierwszej elekcji, zrobiliśmy też wystawę. Pomimo głosów, że może nie trzeba, że elekcje to na Woli, a Walezy nieszczególnie się udał, dostrzegliśmy potencjał w promocji wydarzenia jako pierwszych w historii wyborów wolnych, powszechnych i bezpośrednich i dyplomatycznej walki Jana Firleja o zaprzysiężenie konfederacji warszawskiej. Wszak nie przypadkiem Matejko nazwał obraz ,,Potęga Rzeczypospolitej u zenitu”. Marzy mi się osobiście rekonstrukcja – niesamowita by była rzecz, gdyby wyszła – w polu zbiera się kilkadziesiąt tysięcy mężczyzn i niczego sobie nie odrąbują, nie piorą się a modlą, śpiewają hymn do Ducha Świętego, a potem radzą. Jaki potencjał wychowawczy na dzisiejsze czasy! Niestety przekracza to możliwości lokalnej społeczności Kamionka przy braku zainteresowania władz dzielnicy. Więcej o tym co zrobilśmy http://kamionek.warszawa.pl/196-2/1573-rok-pierwsza-elekcja-viritim-na-polach-wsi-kamien/ oraz: http://kamionek.warszawa.pl/kamionkowski-piknik-na-bloniach-galeria/

    Odpowiedz
    • 20 czerwca, 2018 o 17:58
      Bezpośredni odnośnik

      Wspaniale, nie wiedziałam. Postaramy się włączyć na przyszłość.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *