Władza z honorem wobec obywateli. Teraz w dokumentach

W nowych „bogoojczyźnianych” paszportach krytyka skupiła się na Bogu, który ukazał się na stronie tytułowej wraz z Honorem i Ojczyzną. Jednak poza Bogiem, mnie razi słowo „honor”, które w znacznym stopniu tłumaczy chęć przylepienia Boga wszystkim przy imieniu, nazwisku, zdjęciu i PESEL-u
 
W języku ukraińskim/ruskim „honor” i „honorowy” istnieje od średniowiecza, mimo to do dziś te wyrazy są odbierane jako absolutne polonizmy. W klasycznej literaturze ukraińskiej, zarówno galicyjskiej, jak i naddnieprzańskiej, przymiotnik „honorowyj” występuje wyłącznie przy Polakach (wobec Ukraińców używa się przymiotnika z innym sufiksem, „honorystyj”). O ile „honorysty Ukrainiec” w ukraińskiej klasyce jest po prostu jedną z opcji psychicznych, o tyle „honorowy Polak” to typowa cecha charakteru narodowego.

– Lachy, panie hetmanie, zrobili się bardzo honorowi — mówi do Bogdana Chmielnickiego w jednej z powieści ukraińskich kozacki pułkownik Iwan Bohun. Czyli — idą w zaparte, na całość.
 
[sc name=”newsletter” naglowek=” Bądź dobrze poinformowany!” tresc=” Najnowsze informacje o nas, analizy i diagnozy sytuacji w kraju trafią prosto na Twoją skrzynkę!”]
 

Nie oceniając Bohuna z Chmielnickim warto zrozumieć ich emocje wobec Polaków i to, dlaczego polonizm „honor” w dzisiejszym języku ukraińskim ma wyłącznie pejoratywne konotacje, w przeciwieństwie do neutralnego „hordist”.

Negatywny sens tego pojęcia wśród Ukraińców wychowała ówczesna polska narracja polityczna, którą Ukraińcy odbierali jako zbyt narzucającą się. Wystarczy przeczytać dwa akapity z Dmowskiego, żeby zrozumieć, dlaczego powstali. Wystarczy tych dwóch akapitów, żeby poczuć, co Ukraińcy dziś rozumieją pod słowem „honor”.

„Honor” w paszportach — to rezurekcja tej kultury. Tylko, że tym razem nie wobec Ukraińców, niegdyś znaczącej części Rzeczypospolitej, a wobec osób tej samej narodowości. Polaków – tyle, że wierzących i rozumiejących Boga inaczej niż stempel przy zdjęciu bądź część tożsamości narodowej. Albo wierzących nie w Boga. Albo nie wierzących w ogóle.

Igor Isajew

3 komentarze do “Władza z honorem wobec obywateli. Teraz w dokumentach

  • 8 listopada, 2018 o 01:24
    Bezpośredni odnośnik

    Słowo honor oznaczało dawniej, nie tylko w Polsce ale i w całej Europie, że kłamstwo w ogóle nie wchodzi w grę. Wśród ludzi honoru posłużenie się kłamstwem oznaczało całkowite wykluczenie ze środowiska ludzi mających jakikolwiek wpływ na politykę. PiS posługujący się hasłem Bóg, Honor i Ojczyzna dewaluuje jego znaczenie w sposób nadzwyczaj cyniczny. Począwszy od kampanii wyborczej PiS aż po dzień dzisiejszy kłamstwa gonią kłamstwa i nawet nikt specjalnie nie stara się ich ukrywać. W tej sytuacji posługiwanie się przez obecną władzę tym ważnym dla tradycyjnie rozumianej absolutnej uczciwości hasłem jest po prostu drwiną z naszych odwiecznych obyczajów i wciąż żywej wiary Polaków w jego znaczenie.

    Odpowiedz
  • 8 listopada, 2018 o 08:59
    Bezpośredni odnośnik

    Haseł, złotych myśli i powiedzonek moblizujacych, bezkompromisowych itp, to Ci u nas majątek. Można by jeszcze gdzieś przypiąć „Za Wolność Waszą i Naszą ” albo „Żeby Polska rosła w siłę…” Tylko czy i komu to potrzebne?!

    Odpowiedz
  • 8 listopada, 2018 o 12:37
    Bezpośredni odnośnik

    Kiedyś, w dżdżysty, jesienny dzień zabrano mi w ambasadzie „prywatny” paszport, który dopiero co utracił ważność i wywalono bez jakiegokolwiek polskiego dokumentu tożsamości prosto na ulicę. W USA szalała wtedy recesja, a WRON ratował Polskę, więc po wściekle trudnych studiach nędzne były moje perspektywy w USA, ale już zupełnie nie miałem do czego tutaj wracać. Czyli od momentu zabrania mi dokumentów nadal byłem Polakiem, tyle że Polska Rzeczpospolita Ludowa zdecydowała o mojej nadliczbowości w kraju. Dzieje się tak zawsze w państwie ideologicznym, ponieważ obywatel musi zostać zawłaszczony przez wszelkie możliwe organy państwa celem podtrzymania i umacniania doktryny, na której system się opiera. Wpisane m. in. w mój paszport termin „ludowa” służył mojemu częściowemu, nie żeby dla mnie bezpiecznemu, zniewoleniu.
    Przez dłuższy już czas mieszkam w Warszawie. Teraz mam paszport polski, przynajmniej teoretyczne kraju „wyznaniowo neutralnego”, czyli mam zwykły dokument tożsamości, który mogę sobie przedłużać nawet na wakacjach w Timbuktu. I komu to przeszkadzało?
    No właśnie, najwyraźniej przeszkadzało „Bogu i Ojczyźnie”, bo sobie o mnie przypomnieli, w osobach rządzących… odpuszczę sobie stosowne dydaskalia.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *