Przed salą rozpraw demonstracja „prawdziwych Polaków”. Obywatele RP z białymi różami

 
Półmetrowy krucyfiks, narodowe flagi, znaki falangi, kibicowskie szaliki.  Okrzyki: „Tu jest Polska”, „Żądamy wejścia na salę”. Taki spektakl rozegrał się 4 kwietnia przed salą Sądu Okręgowego we Wrocławiu, gdzie rozpatrywana była apelacja od wyroku na Piotra Rybaka, którego sąd pierwszej instancji skazał na 10 miesięcy więzienia za nawoływanie do nienawiści wobec Żydów. Ostateczną decyzję sądu odwoławczego poznamy jednak dopiero 13 kwietnia
 
Przypomnijmy, w listopadzie 2015 roku Piotr Rybak podczas wiecu zorganizowanego przez Obóz Narodowo-Radykalny spalił kukłę wystylizowaną na ortodoksyjnego Żyda: miała długą brodę, pejsy, wydatny nos, czarny kapelusz, czarny chałat. Oskarżony nie działał w pośpiechu. Akt celebrował. Kukłę ustawił przed trybuną, obchodził ją, polewał płynem, a na koniec podpalił. Czyn ten znalazł się w raporcie Centrum Wiesenthala wśród 10 najbardziej drastycznych zachowań antysemickich na świecie w 2015 r.
 
Zdaniem sądu pierwszej instancji było to jednoznaczne nawoływanie do nienawiści. Proponowaną przez prokuraturę karę ograniczenia wolności, czyli nałożenia na oskarżonego obowiązku świadczenia nieodpłatnej pracy na cele społeczne, uznał za niewystarczającą. – Nawet kara więzienia w zawieszeniu nie odniosłaby skutku, a tylko rozzuchwaliła oskarżonego i jego zwolenników – mówił w listopadzie 2016 roku sędzia Marek Górny, uzasadniając wyrok skazujący Piotra Rybaka na 10 miesięcy pozbawienia wolności.
 
Od wyroku na korzyść oskarżonego odwołała się  i obrona, i oskarżyciel publiczny. Adwokat wnosił o uniewinnienie klienta, a prokuratura o złagodzenie „niewspółmiernie surowej” kary.  I oto 4 kwietnia przed sądem odwoławczym Piotr Rybak miał wyłącznie obrońców.
 
Mecenas Rafał Bałkowski namawiał, aby zapomnieć o emocjach, jakie spalenie kukły wywołało, a zastanowić się, czy czyn ten był faktycznie nawoływaniem do nienawiści wobec Żydów. – Nie, nie ma podstaw do takiej oceny – przekonywał.  – Czy poza Żydami, u których skojarzenie płonącej kukły z Holocaustem jest  uwarunkowane szczególnym uwrażliwieniem spowodowanym wydarzeniami II wojny, ktoś inny, przeciętny obywatel mógł odczytać ten akt jako nawoływanie do nienawiści? Rozmawiałem z wieloma osobami i nie spotkałem się z takim odbiorem tego zdarzenia – zapewniał.
 

 
Przywołajmy zatem sędziego Marka Górnego, który uzasadniając wyrok z listopada 2016 roku mówił: – Po doświadczeniach II wojny światowej, po Holokauście, skojarzenie palenia kukły Żyda z eksterminacją narodu żydowskiego nasuwa się każdemu, kto historie zna choćby tylko z lekcji w szkole podstawowej.
 
Prokurator Tadeusz Kaczan, obsadzony w roli drugiego obrońcy przekonywał, że obowiązek świadczenia pracy na cele społeczne będzie skutecznym środkiem wychowawczym. Prosił, aby sąd uwzględnił dotychczasową niekaralność oskarżonego, jego ustabilizowaną sytuację zawodową i rodzinną oraz fakt, że Piotr Rybak wysłał list z przeprosinami do gminy Żydowskiej.
 
– Żaden taki list do nas nie dotarł – zaprzeczyła stanowczo obecna na rozprawie Elżbieta Magenheim, przedstawicielka Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich RP. Przeprosiny nie dotarły też do Aleksandra Gleichgewichta,  przewodniczącego wrocławskiego oddziału Związku Gmin.
 
Oskarżony wystąpienie zaczął od protestu. Oburzał się, że przedstawiciele polskiego narodu zostali na korytarzu, a nacja żydowska siedzi sobie na sali. Nie, nie jest antysemitą. Ma nawet przyjaciół Żydów. Jest niewinny. Kukła chasyda nie była kukłą Żyda, ale amerykańskiego finansisty Georga Sorosa, winowajcy napływu „islamistów” do Polski. – Soros jest członkiem finansjery żydowskiej, która finansuje ekspansję islamu w Europie. My jesteśmy chrześcijanami i będziemy bronić chrześcijaństwa – mówił, pozostając głuchy na napomnienia sądu, aby odniósł się do argumentów zawartych w apelacji. – Będę walczył o Polskę i polskość. Wyrok wydany na mnie, to wyrok na cały polski naród.
Po wysłuchaniu stron sędzia Robert Zdych ogłosił przerwę w rozprawie do 13 kwietnia, kiedy to zostanie ogłoszony wyrok.
 
Przed salą nadal trwała demonstracja „prawdziwych Polaków”. Wychodzące z rozprawy członkinie Stowarzyszenia Drugie Pokolenie – Potomkowie Ocalałych z Holokaustu nie czuły się w sądzie ani pewnie, ani bezpiecznie. Czy na nas nie napadną? – pytała jedna z nich.
 
Awanturujący się przedstawiciele narodu nie chcieli przyjąć do wiadomości, że każdy mógł otrzymać kartę wstępu na rozprawę w sekretariacie Wydziału Odwoławczego Sądu Okręgowego po okazaniu dowodu osobistego. To był jedyny warunek. Sąd wprowadził to ograniczenie ze względu na rozmiary sali i awantury na poprzedniej rozprawie, wywołane przez zwolenników oskarżonego. Szczegółowa informacja była opublikowana na stronie internetowej sądu.  Pula kart wstępu nie została wyczerpana.
 
Obywatele RP o przepustki wystąpili. Przyszliśmy z białymi różami, które po rozprawie złożyliśmy pod tablicą upamiętniającą wrocławską Nową Synagogę, spaloną przez nazistów 9 listopada 1938 roku. Potem palono książki. Później – ludzi.
 
Przyjdziemy i 13 kwietnia, kiedy sąd wyda wyrok w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej. W imieniu jakiej Polski to będzie wyrok? Polski obywateli równych wobec prawa, w której nikt nie może być dyskryminowany, Polski przyjaznej i otwartej? Czy w imieniu Polski wykluczającej, narodowej i katolickiej?
 
Małgorzata Porada-Labuda, fot. Zbyszek Sałamacha
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *