Paweł Kasprzak: My, liberałowie jesteśmy zdezintegrowani

Płaczemy, że nam przewrócono stolik z demokratycznymi regułami gry, a ci, którzy głosowali na PiS, powiększają swoje poczucie sprawstwa i domagają się: – Zróbcie porządek z tymi warchołami. I konsekwentnie robią – mówi lider Obywateli RP 
 
Kasprzak: – Teraz nadchodzi maraton wyborczy i ściera się ze sobą to podzielone polskie społeczeństwo – oni dzisiaj, lepiej niż w 2015 roku, wiedzą, po co głosowali. Cieszą się i pójdą do wyborów rozpędzeni, zwarci i w poczuciu, że ich głos wiele znaczy. A my, liberałowie, mamy kaca. Jesteśmy zdezintegrowani. Nasze morale w tym starciu jest prawie żadne.

O sytuacji w polskiej polityce, działaniach Obywateli RP z Pawłem Kasprzakiem rozmawia Dorota Wysocka-Schnepf. Zobacz ich rozmowę:
 

 
 
[sc name=”wesprzyj” naglowek=” Pomóż nam bronić polskiej demokracji. Dołącz do nas albo nas wesprzyj!” tresc=” Twoje wsparcie pomoże nam dalej działać! „]
 

35 komentarzy do “Paweł Kasprzak: My, liberałowie jesteśmy zdezintegrowani

  • 30 sierpnia, 2018 o 11:25
    Bezpośredni odnośnik

    Nikt Panu nie wywrócił żadnego stolika, co najwyżej stolik z misternym układem – okrągłostołowym. W październiku 2015 r – na szczęście! – układ ten rozpadł się wreszcie niczym domek z kart. Naprawdę, najwyższy czas się z tym pogodzić. „Straszenie PiSem” okazało się fatalną strategią przed wyborami roku 2015 i będzie jeszcze gorszą w roku 2019. Widać to po sondażach i po praktycznie zerowym poparciu dla swoistego ORMO niesławnej III RP, czyli tak zwanych „Obywateli RP”. O tak zwanym „Komitecie Obrony Demokracji”, stworzonym przez totalitarystów i poststalinowców z „Gazety Wyborczej” nie wspominając.
    .
    Niech opozycja wynajdzie po trzech latach wreszcie jakiś konstruktywny program. W demokracji sensowna – a nie bezsensowna i tak absurdalnie śmieszna i słaba, jak w Polsce AD 2018 – opozycja jest potrzebna każdej władzy.
    Przyda się także rządom PiSu na kolejną kadencję.

    Odpowiedz
    • 30 sierpnia, 2018 o 22:44
      Bezpośredni odnośnik

      Szanowny Panie, akurat ja dobrze wiem, że straszenie PiS-em prowadzi do nikąd, zwłaszcza, kiedy się nie ma do zaproponowania niczego w tych sprawach, które przesądziły o głosowaniu przeciw PO — a takich głosów było sporo.

      Panu natomiast odradzam — przyda się to na przyszłość, choć ona może być naprawdę odległa — używanie stosowania tych cholernie charakterystycznych określeń: „tak zwani 'Obywatele RP'”, albo „tak zwany 'KOD'”. Dobrze pamiętam czasy, kiedy propaganda PRL z uporem maniaka mówiła o „tak Zwanej 'Solidarności'”, próbując zaczarować rzeczywistość i odmówić „Solidarności” już nie tylko racji, ale nawet samego istnienia.

      Mamy program i go wciąż rozwijany. Ma Pan rację — jest niezbędnie potrzebny.

      Odpowiedz
  • 30 sierpnia, 2018 o 12:40
    Bezpośredni odnośnik

    Dobry ten wywiad. Ale szantażu plebiscytarnego nadal nie kupuję. Bezpartyjni obywatele powinni najpierw uzyskać swoje konstytucyjne, wyborcze prawa, a dopiero potem brać udział w wyborach. I nie dawać się partiom terroryzować.

    Poza tym apelowałem niegdyś o nieupartyjnianie wyborów samorządowych. Partie w zasadzie wybory samorządowe wspólnie sromotnie przeżynają. 80% stanowisk wybieralnych zdobywają komitety lokalne. Partyjna propaganda resztę (sejmiki i niekótre miasta) kłamliwie jako swoje sukcesy sprzedaje.

    Efekt jest taki, jak ten wspomniany w wywiadzie, że już wybory samorządowe mogą propagandowo stać się demoralizującym ciosem psychologicznym dla waszego obozu liberalnego. Zupełnie niepotrzebnie.

    Odpowiedz
    • 30 sierpnia, 2018 o 17:17
      Bezpośredni odnośnik

      OK, ale jak to wygląda na poziomie sejmików wojewódzkich? Jak tej części wyborów nie upartyjnić? Inaczej… czy to nie jest tak, że na poziomie gminy to zawsze przewagę będą mieć lokalne stowarzyszenia i tutaj partie nie mają czego szukać (i dobrze). Ale reforma administracyjna zakłada także istnienie większych struktur samorządowych, które są niemal tak samo odległe od „zwykłego obywatela” i niewidoczne dla niego jak parlament. Lokalnych stowarzyszeń celujących właśnie tam raczej nie będzie.

      I co z tym zrobić? Zrezygnować z sejmików — to chyba postulujesz, Szanowny Dyskutancie, bo jak inaczej odpartyjnić wybory samorządowe. A może jednak lepiej zbliżyć sposób działania partii do takich stowarzyszeń lokalnych? Albo powiększyć skalę działania stowarzyszeń lokalnych, co na jedno wychodzi, prawda.

      Odpowiedz
      • 30 sierpnia, 2018 o 17:58
        Bezpośredni odnośnik

        Przecież ja sam podzieliłem wybory samorządowe w 1/5 na partyjne i w 4/5 na antypartyjne. Więc nie wiem czego się Pan czepia. Tem podział nie uzasadnia propagandowego „upartyjniania” całych wyborów do samorządu terytorialnego. I o to mi w mojej uwadze chodziło.

        Co do sejmików wojewódzkich i Sejmu to powinno się przede wszystkim zmienić ordynacje wyborcze, które de facto dają monopol wybieralności koncesjonowanym partiom politycznym poprzez efektywny próg wyborczy stawiany komitetom lokalnym od 50 do 100% (w sejmikach) i od 150% do 300% ( w wyborach sejmowych). Takie „wybory” są z definicji niedemokratyczne łamiąc zasadę powszechności, równości i wolności wyborów. W demokracji bierne i czynne prawo wyborcze to fundamentalne prawo obywatelskie. Bez tego prawa każde wybory są dla obywateli i środowisk lokalnych astronomicznie odległe. Przy czym te astronomiczne odległości są wprost proporcjonalne do obszarów, których dotyczą.

        PS. Długookresowo chodzi mi raczej o upartyjnienie samorządu terytorialnego. W normalnych demokracjach powstają duże obywatelskie partie powszechne, a takie partie w naturalny sposób są w 80, 90 a nawet w 100% w samorządach obecne. Proszę nie mylić normalnych partii politycznych z koncesjonowanymi nomenklaturowymi gangami, w których obywatela ze świecą szukać.

        Odpowiedz
        • 31 sierpnia, 2018 o 22:42
          Bezpośredni odnośnik

          Na ordynację wyborczą póki co nie mamy wpływu — co jednak nie znaczy, że się niczego nie da zrobić. W tych wyborach zignorowano naszą propozycję prawyborów — co dało się łatwo przewidzieć i co przewidywaliśmy. Zaskakujący był dla nas — przynajmniej dla mnie — rozmiar klęski, którą ponieśliśmy, nie zdoławszy wywrzeć dosłownie żadnej presji na liderów partii po „naszej stronie”: w tej sprawie nie zdołałem zmobilizować nawet naszych aktywistów, nie wspominając o innych ruchach i o mediach, bez których nie da się zrobić niczego. Tego postulatu — mam nadzieję — nie porzucimy, a to może być potężny instrument zmiany.

          Ale nie jedyny.

          A więc na przykład sejmiki wojewódzkie i ich upartyjnienie wynikające zarówno z przyczyn systemowych (zwłaszcza z ordynacji, z progów ustawowych i rzeczywistych d’Hondta, ale również z systemowych cech partii), jak i z powodu nikłej w Polsce świadomości obywatelskiej — to przeczy samej idei samorządu, który przecież nazywa się „terytorialnym”. Weźmy kandydatów zgłoszonych na listy radnych sejmików — wszystkie jedno, kto ich wystawił. I z drugiej strony weźmy lokalne problemy.

          Np. Bydgoszcz i Toruń w Kujawsko-Pomorskim. Mniejszy Toruń jest siedzibą sejmiku i to podobno skutkuje szczególnym uprzywilejowaniem Torunia w stosunku do Bydgoszczy w podziale środków. Albo Wrocław na Dolnym Śląsku, którego rozwój — w powszechnej ocenie samorządowców z województwa — odbywa się finansowo kosztem innych. Opłacałoby się mieć terytorialnych — a nie partyjnych — reprezentantów w sejmikach. Niech się te konflikty lokalnych interesów instytucjonalizują. Sam podział radnych na okręgi nie wystarcza, ponieważ partyjna logika przeważa.

          Albo lokalne projekty. Ekologiczne, infrastrukturalne, w zakresie służby zdrowia, czegokolwiek. Takie, które obchodzą ludzi i które równocześnie trzeba „załatwić” w województwie.

          Lokalne środowiska obywatelskie mogą wybrać kandydatów na radnych — obojętnie z jakiej listy lub list i nawet obojętnie skąd pochodzą. Można zawrzeć z nimi krwią spisane porozumienie o reprezentacji lokalnej społeczności. Dla realizacji jej konkretnego projektu lub dla dbania o przyzwoity poziom finansowania po prostu. Takich kandydatów ruchy obywatelskie mogą otwarcie poprzeć — popierając konkretny projekt, którego dotyczy porozumienie. W zależności od skali i rangi projektu, da się w ten sposób nadać wyborom obywatelski wymiar i osiągnąć być może jakieś obywatelskie zaangażowanie — dziś go brakuje przy wszystkich dźwięczących donośnie bojowych surmach. Widać to dzisiaj choćby w inicjatywie kontroli wyborów — żaden tłum ochotników nie wali drzwiami i oknami.

          W gminach — zwłaszcza większych — można zawierać innego rodzaju porozumienia. Wiceprezydenci do spraw obywatelskich mogą na mocy takiego porozumienia pochodzić nie z nominacji prezydenta, a z wyborów powszechnych lub chociaż organizowanych wśród NGO-sów. Można uruchomić obywatelskie projekty silnego finansowego, organizacyjnego i kadrowego wsparcia rozpaczliwie potrzebnej edukacyjnej alternatywy.

          Wszystkie te rzeczy powinniśmy dzisiaj wymuszać na kandydatach, zawierając z nimi porozumienia i — jeśli nastąpią i będą coś warte — udzialać w zamian poparcia. Jeśli ludzie będą wiedzieli, w jakiej sprawie kogo popierają — być może pójdą do wyborów. Jeśli z kolei politycy będą „znali warunki kontraktu wybrczego” może okażą się choć trochę bardziej lojalni wobec ustaleń z wyborcami niż wobec partyjnych bossów.

          W tym stanie rzeczy — niespełna dwa miesiące przed wyborami, kiedy już wszystkie karty rozdali lub zmarnowali partyjni liderzy, innych pomysłów nie widzę. A jakieś trzeba mieć i coś trzeba zaproponować, bo za chwilę naprawdę w Polsce zdecyduje się wszystko.

          Odpowiedz
          • 1 września, 2018 o 01:13
            Bezpośredni odnośnik

            Ma Pan rację. Już kiedyś mówiłem, że szczególnie w radach samorządu terytorialnego wybieranie reprezentantów w jak najmniejszych terytorialnych obwodach/okręgach byłoby najpraktyczniejsze dla takich ciał przedstawicielskich. Rady reprezentowałyby mikroregiony z całą ich różnorodnością i lokalnością próbując negocjować zbalansowaną politykę na terenie regionu (gminy, miasta, powiatu, województwa).

            Co do koncepcji ominięcia „odgórnego upartyjnienia” i systemowych blokad, to miałem już kilka w zarysie, i o takich koncepcjach warto by było intensywniej i w szerszych gronach rozmawiać. Problem jest, że takie koncepcje można rozwijać tylko w stabilnych systemach wyborczych, a jak wiemy, zupełnie nie wiemy z czym za miesiąc czy dwa PiS znowu wyskoczy (np. te oczekiwane 100 okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu).

            Koncepcje te trudno tu w tym miejscu przedstawiać, bo narzędzie temu nie sprzyja. Powiem tylko w skrócie, że moja najważniejsza koncepcja (w wyborach do Sejmu) podział określonych ustawą okręgów wyborczych na w miarę równe podokręgi według zasady jednolitej normy przedstawicielstwa (w pewnym rozsądnym przybliżeniu oczywiście) w których każdy podokręg miałby zarezerwowane jedno miejsce mandatowe na okręgowej liście kandydatów i w sposób autonomiczny, acz według ogólnie przyjętych zasad organizowałby na swoim obszarze regularne i otwarte prawybory. Każdy chętny kandydat zakładałby swój mały komitet wyborczy i musiał by spełniać kilka warunków formalnych i dowodów reprezentatywności i aktywności (gromadzenie funduszy, woluntariuszy własnych elektorów i własnych powiązań lokalnych w regionie – dalej nie będę w to tutaj wchodził). Kandydaci byliby zobowiązanie do prowadzenie pozytywnej konkurencji i mimo konkurowania również do współpracy. M. in wspólnego zorganizowania prawyborów na swoim terenie (również według ogólnie przyjętych zasad). Te komitety kandydatów tworzyłyby również „obwodowy komitet organizacyjny”, który z kolei delegowałby swoich ludzi do „okręgowych komitetów organizacyjnych/wyborczych” na poziomie faktycznych okręgów wyborczych i sprawującej nadzór nad tworzeniem okręgowej listy. Te z kolei delegowałyby swoich delegatów do „ogólnopolskiego komitetu organizacyjnego/wyborczego”, który nadzorowałby wszystkie niezbędne akcje na poziomie centralnym we współpracy z ciałami doradczymi, eksperckimi i grupami inicjatywnymi.

            Generalnie w idealnej wizji docelowej kraj zostałby podzielony na 460 obwodów, z których każdy miałby zarezerwowane miejsce na liście kandydatów działając w pełni lokalnie i autonomicznie, ale również konstruktywnie we współpracy na wszystkich szczeblach drabinkowej organizacji. Każdy obwód musiałby spełniać jakieś kryteria reprezentatywności. Jeśliby ich nie spełniał to wypada z gry. Nie wszędzie się to uda, dlatego kryterium reprezentatywności dla całej inicjatywy byłoby skuteczne wyselekcjonowanie kandydatów w co najmniej 230 obwodach na terenie całego kraju (inaczej start komitetu ogólnopolskiego nie ma większego praktycznego sensu) Ewentualne luki uzupełniałoby się starannie dobranymi, acz nie uczestniczącymi w procedurach wyborczych figurantami. Figuranci służyliby też ewentualnemu prostowaniu parytetów płciowych.

            Ta metoda ma swoje haki, które trzeba uwzględnić, ale jej główne zalety to:
            a) maksymalny lokalizm
            b) uaktywnianie ludzi od dołu i oddolna budowa struktur organizacyjnych
            c) bardzo duża niezależność od centralnych mediów
            d) w okręgach liczących z grubsza 66.000 wyborców metody agitacji ulicznej, wręcz od drzwi do drzwi są fizycznie możliwe bez większych środków, ale za to ze sporą dozą lokalnej aktywności głównie kandydatów, ale też wolontariuszy

            Taką formę można by było stosować również w wyborach lokalnych. W wyborach do Parlamentu Europejskiego preferuję nieco inny wariant, też średnio oddolny, ale oparty mniej na prawyborach, a bardziej na otwartych procedurach konkursowych na poziomie regionalnym z bardzo ostrymi kryteriami selekcji, chodzi o kryteria merytoryczne i osobowościowe. Te byłyby ważniejsze od kryteriów lokalności i partyjności lub niepartyjności. No i w wyborach do PE wymagany byłby ogólny, ale jednoznaczny program proeuropejski, z którym kandydaci musieliby się wiarygodnie identyfikować.

            W mojej idealistycznej koncepcji takie inicjatywy nie powinny być tylko doraźnie, ale powinny zostawić za sobą trwały ślad w postaci luźniej i apartyjnej sieci organizacyjnej ludzi dobrej woli, która by się ciągle doskonaliła i uaktywniała na każde wybory. Ta sieć powinna mieć także funkcję kontrolną wobec już wybranych przedstawicieli i aktywnie zapewniać łączność przedstawicieli z ich rodzinnymi środowiskami lokalnymi, jawność ich działań podczas trwania całej kadencji i ich rozliczalności podczas następnych wyborów.

          • 1 września, 2018 o 01:27
            Bezpośredni odnośnik

            Dodam jeszcze, że jednym z warunków byłoby wykazywanie przez kandydatów cech „Reprezentanta Spolegliwego”, które opisałem w czymś w rodzaju eseju O reprezentancie spolegliwym. To jest oczywiście idealizowana wolna forma publicystyczna i należałoby ją nieco ukonkretnić i sformalizować, ale uważam, że warto by było zakreślić sylwetkę pożądanych reprezentantów i zestaw oczekiwań wobec nich nie tylko podczas kandydowania, ale przede wszystkim podczas sprawowania przedstawicielskiej funkcji.

  • 30 sierpnia, 2018 o 15:37
    Bezpośredni odnośnik

    „Podzielone polskie społeczeństwo” – tak, tak, stara śpiewka Michnika i grupy wtórujących mu oszołomów, którym nie przyjdzie do głowy, że podział i spór jest czymś naturalnym. Elity III RP, wywodzące się – genealogicznie i ideowo – z grupy „patriotów polskich” wysłanych do Polski przez Stalina, nie rozumieją tego. Pamiętam, jak papież przyjechał do Polski w r. 1995, a Michnik biadał w „Wyborczej” w typowy dla siebie sposób: „papież przejeżdża do polski podzielonej…” – a witała go (nie muszę dodawać: papieża, nie Michnika) cała Polska. Prawda jest więc ściślej biorąc taka: w pewnych okolicznościach, ważnych lub podniosłych, społeczeństwo powinno być jednomyślne, w pewnych natomiast – podzielone. Kasprzak jest reliktem III RP, mastodontem, wartym pokazywania w ideologicznym ZOO jako kuriozum z zamierzchłej epoki, jako żywa skamielina, prezentująca sposób myślenia wywodzący się z ZSRR czasów czystki stalinowskiej. Nich Pan się przyzna, że poza frazesami o „demokracji”, „podziale władzy”, „konstytucji”, itd. nie ma Pan Polakom NIC do zaproponowania, absolutnie nic! (Na tym polega zresztą sekret opozycji – jest ona pusta pod względem programowym. Oto jedyny jej program: iść po wszystko – z niczym) Pomijam już przez litość fakt, że w polityce jest Pan nie dość, że całkowitym amatorem i laikiem, to jeszcze człowiekiem pozbawionym jakiejkolwiek wizji, charyzmy, ikry i zmysłu politycznego. Wierzę mimo wszystko, że ma Pan na tyle rozsądku, że nawet nie próbuje Pan porównywać się z Kaczyńskim (niejaki Kijowski próbował – chciał, żeby Kaczyński spotkał się z nim i z nim rozmawiał!), bo byłyby to już całkowite – że użyję określenia, jakim posługuje się sam Jarosław Odnowiciel – „opary absurdu”. Może Pan funkcjonować jako opozycyjny celebryta, zapraszany do tego lub owego programu telewizyjnego lub radiowego, który pokrzyczy na policjantów przed kamerami i z opowie o tym przed kamerami w studio, ale na tym Pana rola się kończy. „Dobra psu i mucha” – można by rzec, zwłaszcza że żyjemy w czasach, w których medialna bytność i medialna rozpoznawalność urasta do rangi życiowego osiągnięcia.

    Odpowiedz
    • 30 sierpnia, 2018 o 18:21
      Bezpośredni odnośnik

      Zrobiłem screena tego komentarza. Za chwilę niejaka Anna Nowak nakaże moderatorowi usunięcie postu…

      Odpowiedz
      • 30 sierpnia, 2018 o 21:56
        Bezpośredni odnośnik

        To powinno być w rynsztyoku już dawno. Wyzwiska i szczucie, z jak8ch nizin moralnych się wywodzicie?

        Odpowiedz
        • 31 sierpnia, 2018 o 13:00
          Bezpośredni odnośnik

          Kiedy kogokolwiek wyzwałem? Ne występuje pod pseudonimem, nie wstydzę sie swoich słów. To mnie tu zwyzywani od pisich trolli i nazioli.

          Odpowiedz
  • 30 sierpnia, 2018 o 23:44
    Bezpośredni odnośnik

    Przyjrzyjmy się propozycji p. Kasprzaka w sposób nieuprzedzony, korzystając z informacji zawartej w artykule znajdującym się w szalupie spuszczonej z tonącej „Agory” z paroma zbędnymi manipulatorami na pokładzie, udającymi obiektywnych i niezależnych dziennikarzy, to znaczy w OKU.pressie. https://oko.press/prawybory-jedna-lista-demokratow-kleska-kasprzak-o-wyborach-samorzadowych/

    „Otwarte prawybory po stronie demokratów

    Obywatele RP proponują od wielu miesięcy otwarte prawybory po stronie demokratów mierzących się z władzą pisowskich populistów. To w prawyborach powstałaby wspólna lista demokratycznej opozycji – w wyniku głosów wyborców i publicznej debaty w kampanii, a nie w partyjnych gabinetach.

    Projekt zawiera mnóstwo szczegółów – bo to one mają, jak zwykle, decydujące znaczenie – i kilka podstawowych założeń.

    Czynne i bierne prawo mają w prawyborach ci, którzy podpiszą ogólnie sformułowaną deklarację demokratyczną.”
    .
    Kto ma sformułować tę deklarację? Może jeszcze sformułować przysięgę? Może nie na Biblię, ale chociażby na pokrytą grubą warstwą kuru „Winę i wiarę” Jacka Kuronia lub na wziętą z punktu odbioru makulatury solidną porcję egzemplarzy „Gazety Wyborczej”, zanim rzeczona zostanie przerobiona na coś wartościowszego, np. na papier toaletowy?

    „Startujące w prawyborach komitety wyborcze (partyjne, samorządowe, obywatelskie) podpisują zobowiązanie, że nie wystartują w wyborach właściwych przeciw wspólnej liście wyłonionej w prawyborach.”
    .
    Co się stanie, jeżeli zmienią zdanie?

    „Warunkiem ważności prawyborczego głosowania jest minimalny próg frekwencyjny – udział co najmniej 5 proc. uprawnionych (lub 10 proc. głosujących w poprzednich wyborach).”
    .
    Kto sfinansuje te „prawybory” i kto będzie czuwać nad ich przebiegiem? Kto policzy głosy? Poza tym głosujący mogą zmienić zdanie do czasu wyborów właściwych. Nie lepiej i taniej przeprowadzić rzetelny sondaż niedługo przed wyborami i sprawdzić, kto w danym regionie ma szansę na wybór, a kto nie, i skłonić tych, których szanse są niewielkie, by nie kandydowali? W ten sposób zostaną sami najpopularniejsi „demokraci” w regionach. Te „prawybory” przypominają nieco wybory do Komitetu Centralnego KPZR. Lista demokratyczna to coś w rodzaju listy członków KC KPZR.

    .

    „Głosować można w gminie zamieszkania, zameldowania lub w tej, która wystawiła dowód osobisty.”

    Pytanie wyżej ma zastosowanie i do tego punktu.

    „Głosowanie w innej gminie będzie znacznie ograniczone i wymaga przedstawienia innych dokumentów potwierdzających stałe zamieszkanie na jej terenie. To po to, by uniemożliwić „dywersję” zwolenników PiS, chcących zaburzyć wynik prawyborów.”

    Przecież ci straszni zwolennicy PiSumogą całkiem spokojnie zburzyć wynik prawyborów głosując w swoich gminach. Rozumiem, że komisja wyborcza będzie po twarzy rozpoznawać zwolennika PiSu i zamykać przed nim drzwi? I to jest demokracja? Jak oddzielić – gdy o wyborcach mowa – demokratyczne ziarno od pisowskich plew? Żeby rzetelnie przeprowadzić owe prawybory, o których do znudzenia międli p. Kasprzak, trzeba by najpierw sporządzić listę demokratycznych wyborców, którzy wezmą w regionach w nich udział, a więc przeprowadzić ich wybór, czyli pra-pra wybory. Właśnie dlatego prawybory wewnątrz partii są o wiele bardziej sensowne (albo taki czy inny wybór kandydatów wewnątrz partii, nawet odgórny).

    „Głosowanie odbędzie się w urnach i lokalach wyborczych pod nadzorem komisji złożonych z przedstawicieli konkurujących komitetów wyborczych.”

    .
    Jaka gwarancja, że nie będzie „cudów nad urną”? Żadnej.

    .
    „Organizacja głosowania będzie oparta o wolontariat.

    Prawybory odbędą się w oparciu o ordynację wyborczą odpowiadającą ordynacji zwykłej, przygotowaną przez najwybitniejszych polskich prawników.”
    .

    Chyba szkoda czasu i atłasu na dublowanie czegoś, co i tak nastanie (mówię o wyborach). Pomysł p. Kasprzaka, ogólnie rzecz biorąc, polega na próbie oddolnego wywołania ducha nieboszczki „Unii Wolności”, czy „Unii Demokratycznej” za pomocą obrzędu prawyborów. P. Kasprzak zapomina jednak, moim zdaniem, że „bycie demokratą” albo „bycie przeciw PiS” to nie jest żaden program, to co najwyżej deklaracja, że nie popiera się programu PiSu. Taki „program” wieszczy co najwyżej katastrofę i upadek, podobne do tych, które w zamierzchłych czasach położyły do grobu dwie figurantki „Agory”, tzn. UW i UD. Pomysł ten należałoby więc określić mianem jakiegoś cytatu z reminiscencji kołaczących się po głowie A. Michnika, żyjącego „stalinizmem”, „marcem 68”, „czerwcem 89”, „demokracją”, „nacjonalizmem”, „faszyzmem”, z garści pseudo-intelektualnych idei, łączących się na przeróżne, coraz bardziej chaotyczne i bezsensowne sposoby…

    Odpowiedz
    • 31 sierpnia, 2018 o 13:41
      Bezpośredni odnośnik

      Przemysławie piszesz: Pomysł p. Kasprzaka, ogólnie rzecz biorąc, polega na próbie oddolnego wywołania ducha nieboszczki „Unii Wolności”, czy „Unii Demokratycznej” (…) Kasprzak zapomina jednak, moim zdaniem, że „bycie demokratą” albo „bycie przeciw PiS” to nie jest żaden program, to co najwyżej deklaracja, że nie popiera się programu PiSu. Taki „program” wieszczy co najwyżej katastrofę i upadek, podobne do tych, które w zamierzchłych czasach położyły do grobu dwie figurantki „Agory”, tzn. UW i UD.
      Demokracja demokracją, a dużo w tym tekście „łatek” i epitetów, które już trwale należą do folkloru, którym tutaj się posługujesz. UW, UD, PSL i dodajmy do tego późniejsze SLD bardzo konsekwentnie szły szlakiem kompromisu „okrągłostołowego”, który realizował naczelny cel bezkrwawego i szybkiego wprowadzenia demokracji zachodnioeuropejskiej w Polsce. W tle była jeszcze ważniejsza sprawa odwrócenia skutków Umowy Jałtańskiej, ale bez podważenia międzynarodowych gwarancji naszych „nowych” granic, bo to byłoby dla nas katastrofą.
      Nawiązując do swej tajemnej wiedzy o zmowie i ukartowanych spiskach w czambuł krytykujecie kompromis z Magdalenki, pierwsze „wolne” wybory”, samo zło w PO, w imię jakiejś jasnej idei, chyba narodowej jedności i spójności, która nie uznają kompromisów ale gwarantuje samo dobro, a wcześniej to była sama korupcja. W poważne rozmowy o Polsce celowo wrzucacie epitety, insynuacje, skojarzenia ze wstrętnym Michnikiem, marcem 68, nazywacie starszych „epigonami” (a co, nam już nie wolno być czemukolwiek wierni?) by rozbić ciągłość wywodów i refleksję nad ogólna sytuacją państwa. Zaperzeni w swoich racjach osłabiacie ten Kraj wewnętrznie i powoli obcy robią z nas wycinankę, gdzie wszystkie gwarancje są coraz mniej pewne, pobyt w obcym kraju coraz mniej tolerowany, umowy handlowe zawierane z coraz większą dozą wątpliwości (tzw. koszty ryzyk), traktaty europejskie negocjowane ponad naszymi głowami, aż wokół nas powstanie upadający niby-kraj.

      Odpowiedz
  • 31 sierpnia, 2018 o 16:29
    Bezpośredni odnośnik

    „realizował naczelny cel bezkrwawego i szybkiego wprowadzenia demokracji zachodnioeuropejskiej w Polsce.”, itd.
    .

    Dodajmy: zachodnioeuropejskiej w formie, wschodnioeuropejskiej w treści, tzn. polegającej na objęciu porządkiem demokratycznym reformatorskiego skrzydła władzy oraz ugodowej opozycji. Wszystko inne miało być skazane na nieistnienie, a przynajmniej na trwałe odsunięcie od władzy (właśnie w imię „bezkrwawości”). Dotyczy to w szczególności sił prawicowych, konserwatywnych, narodowych i skrajnie antykomunistycznych. Jeżeli jest to demokracja ograniczona, stanowiąca jak gdyby mutację dawnej demokracji szlacheckiej. Prawicowiec i tradycjonalista miał w niej status odpowiadający statusowi dawnego chłopa: nie daj Boże dopuścić – prymitywnych i nieoświeconych- chłopów do władzy, bo powywieszają szlachtę! Oni mogą pracować – najlepiej ciężko i na pana, a nie na siebie – ale nie rządzić. Demokrata (czyli w istocie postępowy lewicowiec, w ostateczności homo novus przyjęty do herbu przez kogoś z pierwotnego układu) miał pełnię praw. Rychło Polska stała się miejscem dokładnie takich samych patologii, jakie toczyły niczym rak pierwszą Rzeczpospolitą. Doszło także w konsekwencji – w konsekwencji prywaty uprawianej przez premierów, ministrów, generalnie: ludzi przy władzy – do rozbioru Polski, tylko że gospodarczego, do podziału Polski między zachodnie mocarstwa korporacyjne: prasa i cukier znalazły się w rękach Niemiec, handel w rękach Niemców, Brytyjczyków i Francuzów, swoją część wzięli Amerykanie, Włosi, Portugalczycy, itd. Wszystko to łatwo sprawdzić (i powierzchownie wytłumaczyć sobie „naturalnym mechanizmem wolnego rynku”). Rok 2015 to ostateczny (i demokratyczny, i bezkrwawy!) koniec tej II Rzeczpospolitej Szlacheckiej, tudzież próba scalenia i zebrania tego, co podzielono i rozparcelowano – pro publico bono. Właśnie na tym polega „dobra zmiana”.

    Odpowiedz
    • 31 sierpnia, 2018 o 16:32
      Bezpośredni odnośnik

      „Jeżeli jest to demokracja ograniczona” = „Jeżeli jest to demokracja, to demokracja ograniczona”.

      Odpowiedz
      • 31 sierpnia, 2018 o 17:40
        Bezpośredni odnośnik

        Przemku, zapomniałem Cię poinformować, że jestem pochodzenia chłopskiego i nowej panszczyzny bym raczej nie przyjął. Niestety, w tym o czym piszesz przebija duma z przejedzonych kredytów gierkowskich, powiedzonka: chłop swym rozumem wszędzie dojdzie itp. Patriotyczne durnie na stanowiskach, moczarowski patriotyzm, duma z gumofilcow to już było w PRL. Po co to komu? Demokracja jest podszyta zgniłym kompromisem, bo opiera się na własności prywatnej, czyli egoizmie. Jak ten polski konserwatyzm może obronić nas przed skutkami globalizacji powinieneś mi jakoś wytłumaczyć, najlepiej w bezpośredniej rozmowie. Ja widzę zagrozenia globalizacja dla nas, ale przerysowując Twoje wypowiedzi to by się sprowadzalo do konfrontacji XXX wieków cywilizacji europejskiej z polskim koltunstwem. Jesteś z Warszawy?

        Odpowiedz
        • 31 sierpnia, 2018 o 22:01
          Bezpośredni odnośnik

          Mieszkam na południu Polski. Nie rozumiem Pana uwag o kołtuństwie – stosuje Pan retorykę „Gazety Wyborczej” i myśli schematami wyjętymi ze świadomości A. Michnika (wydaje się Panu, że są to Pańskie własne myśli). Naprawdę, można było mieć złudzenia co do Michnika w roku 1989, ale w roku 2018 powinno być dla każdego jasne, że jest on kłamcą, krętaczem i intelektualnym szarlatanem, i że z demokracją nie ma on nic wspólnego. Moim zdaniem jest on, podobnie jak jego ojciec, agentem (tyle że nie sowieckiej, tylko postsowieckiej) Moskwy – podejrzanie często krytykuje Putina. Takie jego twory jak KOD i Obywatele RP (bo oczywiście nie są to nie żadne „inicjatywy oddolne”), osłabiając i destabilizując Polskę, działają de facto na korzyść Moskwy, która nigdy nie zgodzi się na Polskę mająca jakieś znaczenie i niezależną od włodarzy Kremla.

          Chodzi po prostu o Polskę nie podzieloną na kastę uprzywilejowaną oraz tą, która uprzywilejowana nie jest. Polska lat 1989-2015 to Polska podzielona właśnie w taki sposób. Ci, którzy ją tak podzielili, znaleźli się rzecz jasna w kaście uprzywilejowanej, zaczęli ją stanowić. Rok 2015 oznacza koniec tego układu: każdy Polak ma znaczyć dokładnie tyle samo, bez względu na to, czy urodził się w rodzinie polityka czy hydraulika, czy ma przekonania nacjonalistyczne czy liberalne. Ma to o wiele więcej wspólnego z elementarna sprawiedliwością, niż z „nacjonalizmem”, „Polską czystą etnicznie”, itd.

          Odpowiedz
          • 1 września, 2018 o 06:42
            Bezpośredni odnośnik

            Tak, ale kto taki, czysty uczciwy najpierw wszystko wyrówna do zera i odda ludowi co mu „Gazeta Wyborcza” zabrala. Ile lat lagru dostanę za To, że Ty napisałeś, że mam świadomość Michnika, wcześniej zarzucając mi wielkopanskie pochodzenie, a jeszcze wcześniej kazałes mi włączyć myślenie? Bo jak Ty napisałeś, że Michnik jest agentem, to dajesz sobie prawo do wskazywania winnych przez asocjacje. Chyba dobrze wiesz, co ja o takiej sprawiedliwości myślę? Nie możesz pojąć, że nie każdy do czegoś doszedł, tylko dlatego bo mu PZPR kiedyś coś dała, jak to że nie Ty ze swoimi fobiami i teoriami spiskowymi będziesz wyznaczał kto jest człowiekiem przyzwoitym, a kto nie. Do wyznaczania winnych już rwa się ci Twoi bozyszcze.

          • 1 września, 2018 o 10:47
            Bezpośredni odnośnik

            Treść Pana wypowiedzi świadczy o tym, że w ogóle nie rozumie Pan co się do Pana mówi. Jest to, jak podejrzewam, jeden ze skutków zaszpuntowania sobie glowy michnikowszczyzną. Nie mówię nic o grożbie łagrów i nie uważam, by warto było rozprawiać się z fałszywą alternatywą „socjalizm albo śmierć”, tzn. jego rodzimym wcieleniem mającym postać pseudo-dylematu: „Albo magdalenkowa III RP albo szubienice, łagry i dyktatura.” To urojenia Michnika we wręcz laboratoryjnie czystej postaci. Ten człowiek, patologiczny kłamca, zdegenerowany na dodatek chorobą alkoholową, to największy szkodnik w dziedzinie mentalności polskiej po r. 1989.

          • 1 września, 2018 o 11:13
            Bezpośredni odnośnik

            Szanowny Deskutancie Przemysławem. Dokonales kolejnego odkrycia. Wg. Twoich informacji istnieje nierozerwalny związek między mną a A. Michnikiem, który jest wcieleniem wszelakiego zła. Dodatkowo najwyraźniej mam wylasowany mózg. Zgadzam się z Tobą całkowicie, bo przecież z Tobą przynajmniej jeszcze jedna osoba musi się w końcu zgodzić. Wytłumacz mi Tylko, proszę, jak to A. Michnik zrobił, skoro przez prawie cały jego aktywności politycznej mieszkałem za granicą i nie czytałem polskich gazet?

    • 31 sierpnia, 2018 o 18:16
      Bezpośredni odnośnik

      Zebranie i scalenie co podzielono i rozparcelowano i jeszcze dodajmy „wsiem druzjam” i mamy NEP. Na prawdę w to wierzysz, co piszesz?

      Odpowiedz
  • 1 września, 2018 o 15:45
    Bezpośredni odnośnik

    „Nieszczęściem polskiej kultury jest to, że nie zakorzeniła sie w niej kategoria praw człowieka. (…) Ntomiast tzw. rdzeń i dusza polska znajdują się absolutnie poza jakimiś tam prawami człowieka, w ogóle się nimi nie interesują i wcale ich nie potrzebują”

    „W tej chwili w Polsce i na świecie obserwujemy zmiech epoki społeczeństw i rozkwit epoki plemion. Ludzie znacznie chętniej identyfikują się z plemionami niż ze społeczeństwem, bo identyfikacja ze społeczeństwem jest znacznie trudniejsza i nie daje takiego psychicznego napędu jak identyfikacja z plemieniem. (…) Plemię jest zintegrowane na poziomie mitu i emocji. Jest to najczęściej mit zagrożenia lub ekspansji.”

    „Dla tv publicznej nie istniejemy. Przekaz propagandowy w ogóle nie bierze nas pod uwagę jako adresata. Cel jest jeden: umacniać własny elektorat. Tylko i wyłącznie”.

    „Pis mówi językiem endecji nastepującą rzecz – świat jest miejscem niebiezpiecznym, (…) przedstawia rzeczywistość jako rzeczywistość permanentnego konfliktu .Główna zasada: trzeba się bronić! (…) żeby przetrwać w świecie, trzeba się stawiać całemu światu”.

    „Nie wstydź się również, że nie jesteś wykształcony, że nie czytasz książek, nie znasz języków…Główny przekaz pis – przy wszystkich pióropuszach heroicznych i „żołnierzach wyklętych” jest apelem do polskiego lenistwa w sferze ducha. Jesteście ok! Wcale nie musicie się zmieniać! Do pięt wam nie dorastają (…)”

    „Internet jest darem niebios dla pis. Niech się tam wyprztykają na tych forach, niech tam będzie hejt, niech tam cisną po nas, ile wlezie… To nie ma żadnego znaczenia. A jeszcze ci inteligenci mają dzięki temu złudzenie, że klikając, zmieniają Polskę i świat. Protesty uliczne też niewiele zmieniają, ale – zważywszy na reakcje władz- tylko one, poza aktem wyborczym się liczą. A tu, jak sobie klikniesz, to już, panie, nie musisz wychodzić na ulicę. Ulżyłeś sobie we własnym fecebookowym kółku i masz za sobą prawdziwie patriotyczny czyn”.

    To cytaty z wywiadu Grzegorza Wysockiego ze Stefanem Chwinem „A co, jeśli nas, Polaków, nic nie łączy?”, dzisiejsza GW.

    Odpowiedz
  • 1 września, 2018 o 15:55
    Bezpośredni odnośnik

    „jedną z bardzo silnych składowych pisowskiego elektoratu jest oczywiscie więź religijna. (…)
    /Pis/ dał ludziom złudzenie dowartościowania, złudzenie godności”.

    W jednym akapicie tego wywiadu jest o Ob. RP.

    Odpowiedz
  • 1 września, 2018 o 17:44
    Bezpośredni odnośnik

    „Plemię jest zintegrowane na poziomie mitu i emocji. Jest to najczęściej mit zagrożenia lub ekspansji.””
    .
    Jak, w jaki sposób jest natomiast zintegrowane społeczeństwo, jeżeli mit i emocje pozostawiamy plemionom i jeżeli społeczeństwo ma być czymś także zintegrowanym? Czy być patriotą = płacić w Polsce podatki, nie przywiązując wagi do historii, kultury i tradycji Polski?

    .

    Jestem ciekaw, jaka jest (jeżeli jest jakakolwiek) w ogóle wizja społeczeństwa uznawana przez opozycję – ? Czy jest to wizja liberalna, czy raczej komunitarystyczna? Wydaje mi się, że 1) jeżeli jakakolwiek, to raczej ta pierwsza, a nie druga, 2) to właśnie ta druga przechodzi obecnie kryzys, co zresztą przyznaje sam Chwin mówiąc o powrocie myślenia plemiennego. Sytuacja przedstawiałaby się mniej więcej tak: odrzucamy komunitaryzm (bo prowadzi do nacjonalizmu, a w ostateczności faszyzmu) i przyjmujemy liberalizm, nie bacząc, że przechodzi on współcześnie kryzys i że zdajemy sobie sprawę, że zalecamy rozwiązanie chore (być może nawet nieuleczalnie). Odrzućmy tradycyjne wartości (wartość rodziny, honoru, poświęcenia się dla ojczyzny) i zastąpmy je nowymi („prawami człowieka”, „tolerancją”, walką z „mową nienawiści”, itd.). Zastąpmy wizję człowieka złego (egoisty) i słabego wizją człowieka dobrego i samodzielnego („szlachetnego dzikusa”). Tak naprawdę ten rzekomy postęp jest powrotem do myślenia średniowiecznego: w średniowieczu próbowano, że tak powiem, dostosować rzeczywistość do wyobrażeń i idealnym Bóstwie, teraz natomiast próbuje się nagiąć rzeczywistość do wyobrażeń o idealnym człowieku. Człowiek w liberalizmie to wszak Bóg w pomniejszeniu: wolna, autonomiczna jednostka, wiedząca najlepiej, co dla niej dobre, nie podporządkowana wyższemu bytowi (np. rodzinie, albo nie daj Boże państwu).

    Odpowiedz
    • 1 września, 2018 o 19:31
      Bezpośredni odnośnik

      Raczej uproszczenia służące zakamuflowaniu braku własnego światopoglądu. W sektach już tak mają. Najpierw amputuje się delikwentowi osobowość i światopogląd, a potem implantuje mu się prosty zestaw komunałów zaprogramowanych przez kierowników sekty. Tak to w sektach i u PiSdzielców funkcjonuje. Najpierw amputacja osobowości, a potem wstawienie gównianych implantatów zastępujących osobowość i światopogląd.

      PiSdzielce nie mają własnych poglądów. Odtwarzają tylko komunały i brednie według programów swoich wodzów. Stąd np. te brednie o Okrągłym Stole, który został już obalony w 1990 roku wraz z ustąpieniem Jaruzelskiego.

      Odpowiedz
      • 2 września, 2018 o 14:21
        Bezpośredni odnośnik

        Lęk (częste w polskich rodzinach wychowanie strachem) + takie sobie kształcenie ——-> nierozumienie złożoności współczesnego świata i wynikająca z lęku łatwość przyjmowania teorii spiskowych.
        Do tego dochodzi wykluczenie społeczne, bo partia uprzednio rządząca promowała dziki kapitalizm, bez liczenia się z kosztami społecznymi, a dzis płacze i nie rozumie „nie atakujcie nas”. Kolejne biedne maleństwa.

        Dyskusje mają, niestety, mało sensu, bo rozmówca będzie powtarzał to, czego go wyuczono i będzie to dla niego okazja do obrażania innych.

        Widzę, że Pan biznetus też zrozumiał, jak tworzy się wyznawców – samobójców. Wciąż ktoś na nich kręci lody 🙁
        Edukacja i jeszcze raz edukacja. Zgodnie z nauką, a nie religią. Młodzież mamy zdolną, fantastyczną, nic, tylko uczyć i promować dobrych nauczycieli.

        Poza tym partii rządzącej opłaca się odwrócić uwagę od tego, że ludzie z niej też byli przy Okrągłym Stole, uczestniczyli w nim, i – co istotne – wynieśli z tego korzyści. Jednak sprytniej pokazać palcem , że „winny inny”.

        Odpowiedz
      • 2 września, 2018 o 14:48
        Bezpośredni odnośnik

        Elementy skatologii w Pana postach są dla mnie nieprzyjemnie, delikatnie mówiąc.

        Opis wyjaławiania osobowości na tym forum, który Pan cytuje, pojawił się niedawno na tym forum w moim poście, podałam autorów źródeł naukowych. To tytułem praw intelektualnych.

        Odpowiedz
        • 2 września, 2018 o 15:43
          Bezpośredni odnośnik

          Tej uwago o skatologii w połączeniu z prawami intelektualnymi nie zrozumiałem. Jak Pani znajdzie chwilę taniego czasu, to mam nadzieję, że mie to Pani nieco bliżej wyjaśni.

          O sekciarskiej naturze PiS-u a w dużej części całej polskiej polityki mówię już chyba od 8 a nawet 10 lat wskazując na źródła i apelując metodyczne traktowanie zjawiska PiS-u jak sekty.

          PiS to klasyczna sekta, tyle że dysponująca całym instrumentarium państwowym i miliardami państwowych dotacji oraz masywnym wsparciem pisowskich i antypisowskich mediów. Techniki mentalnego programowania ofiar sekt są dość dobrze opisane w literaturze, chociaż głównie obcojęzycznej. Najsłynniejszym opracowaniem są działa autorstwa Margaret Thaler Singer i Steven Hassan (ten ostatni sam uczestnik i ofiara działalności sekt). Ten proces „odmóżdżania” i implantowania w pełni kontrolowanych alternatywnych świadomości ofiarom sekt jest tam dość szczegółowo opisany. PiSdzielce to takie pokazowe ofiary stosowania tych technik.

          Odpowiedz
          • 2 września, 2018 o 16:59
            Bezpośredni odnośnik

            Sam Pan jest w stanie rozumieć to co Pan robi i stanowić o własnym postępowaniu.

    • 2 września, 2018 o 08:48
      Bezpośredni odnośnik

      Oni chyba proponują by jeść po lasach kartoflanke patriotyczną w imię gusel, które nie są już nawet narodowe, tylko plemienne. W sumie arcyprymitywny horror połączony z koltunska megalomania.

      Odpowiedz
      • 2 września, 2018 o 14:41
        Bezpośredni odnośnik

        Widocznie komuś opłaca się takie modelowanie społeczne.
        Pamiętasz naszą rozmowę o tożsamości? Nie chodzi o to, żeby Polakom odbierać dumę z ich tożsamosci, ale żeby na siłę nie wmuszać husarii, cudów i kartoflanek.
        Kartoflanka to sycąca zupa, na jesienne dni z boczkiem jak znalazł. Gdy partia rządząca będzie nadal niezmiennie postępować, za kilka lat Polaków nie będzie stać na ziemniaki.
        Rząd na pewno się wyżywi (autor: Jerzy Urban. Jestem za szacunkiem do praw autorskich).

        Odpowiedz
  • 16 marca, 2019 o 16:34
    Bezpośredni odnośnik

    Nie jestem „zrzeszona”. Opowiadam się za wyrazistą kampanią obnażania metod PISu i Rydzyka przez ich ofiary; wykupieniem max czasu antenowego w publicznej TV na odkłamanie propagandy pisowskiej pt. Dzień z życia zwykłego Polaka albo Kłamstwo w państwie:). Odkłamującymi nie powinni być naukowcy, ale ludność, która odczuwa skutki ignorancji pisu na własnej skórze -przedstawiciele wszystkich zawodów- ludzie aktywni zawodowo, którzy potrafią wskazać i obnażyć manipulacje Kaczyńskiego i sukienek. Ludzie, którzy robią zakupy i pamiętają ceny towarów i usług sprzed PIS-u. Rolnicy, przedstawiciele pomijanych grup zawodowych z budżetówki, zarabiający blisko lub poniżej najniższej krajowej, chorzy po 75 r.ż. z tzw. darmowymi lekami, niepełnosprawni w wieku 19-74 r.ż. pokazujący jak działa w Polsce wspieranie najsłabszych, zwykli przedsiębiorcy nękani watem, zanim dostaną zapłatę od kontrahenta, samorządowcy odpowiedzialni za wdrażanie z naszych podatków szumnych deform i plusów. Wszyscy, którzy dostali rachunki za prąd w 2019 r., wszyscy, którzy są przeciwni rozdawnictwu, deformom przerzucanym na samorządy. Taka kampania do mnie przemawia, która dotyka codzienności! Potraficie?

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *