Ludzie nie liczby. Projekt Dariusza Popieli zasługuje na najwyższe uznanie

Dość powszechne jest nawoływanie do budowy społeczeństwa obywatelskiego. Jest przy tym omal tyle definicji tego pojęcia, co ich autorów. Odnoszę wrażenie, że najczęściej pod społeczeństwem obywatelskim rozumie się (przynajmniej w Polsce) społeczeństwo zaangażowane politycznie

Gdybyśmy za wskaźnik tego zaangażowania przyjęli frekwencję wyborczą, to ogromna większość naszych rodaków nie należałaby do społeczeństwa obywatelskiego. A tak przecież nie jest. W poszukiwaniu definicji najbardziej do mnie przemawiającej, trafiłem na stronie internetowej „Centrum edukacji politycznej” Landu Brandenburg na taką:

Społeczeństwo obywatelskie jest ulokowanym poza instytucjami państwa zbiorem aktywności nakierowanych na dobro wspólne, wolnym od przemocy, opartym na poszanowaniu innych.

Z niemieckich badań nad społeczeństwem obywatelskim wynika, że najważniejsze są aktywności lokalne, samoorganizowanie się w stowarzyszenia, związki, towarzystwa, zespoły, fundacje …. oraz wzajemna współpraca tych organizacji.

Wspaniałym przykładem tak rozumianych aktywności obywatelskich jest piękny, ważny i mądry projekt Ludzie, nie liczby. Stworzył go Dariusz Popiela, wybitny sportowiec, olimpijczyk, siedmiokrotny Mistrz Polski i Wicemistrz Europy w kajakarstwie górskim. 

O pierwszym działaniu w ramach tego projektu szeroko donosiły polskie i zagraniczne media. Trenując na Dunajcu w Krościenku Dariusz Popiela dowiedział się, że w tym miasteczku znajduje się zapomniany, zdewastowany, porośnięty chwastami kirkut – żydowski cmentarz, na którym pochowano setki Żydów, ofiar Zagłady, zamieszkujących tamte okolice.

Wraz z przyjaciółmi, współpracownikami Fundacji Rodziny Popielów „Centrum” z Nowego Sącza przeszukali archiwa; skonsultowali się z ekspertami, m.in. z Rabinem Avim Baumolem z krakowskiego JCC; dotarli do lokalnych „strażników pamięci”, którzy od lat podejmowali próby upamiętnienia swoich żydowskich sąsiadów; zebrali pieniądze w Internecie, znaleźli się także anonimowi darczyńcy. Na uroczystości 17 czerwca 2018 roku w Krościenku nad Dunajcem po raz pierwszy od 76 lat odczytano imiona i nazwiska 256 mieszkańców zamordowanych przez okupanta w 1942 roku. Są one także wypisane na pomniku w kształcie pękniętej macewy.

Ekipa fundacji rozpoczęła następny projekt Ludzie, nie liczby – Grybów. Chodzi o stworzenie miejsca pamięci o Żydach zamordowanych w czasie Zagłady podczas likwidacji getta w Grybowie. Większość z nich, a także mieszkańcy okolicznych miejscowości zginęli w komorach obozu zagłady w Bełżcu.

Dla mnie szczególnie ważne jest to, co napisali autorzy projektu: „Bardzo istotnym etapem prac jest przygotowanie materiałów dydaktycznych do nauczania o Holocauście. Na lekcjach historii i języka polskiego młodzież zapozna się z zarysem tragedii, jaka dotknęła mieszkańców. W ramach projektu będzie dodatkowo mogła wyjechać do Bełżca, gdzie uczci pamięć pomordowanych i zwiedzi Muzeum Obozu Zagłady. Końcowy etap działań to uroczyste odsłonięcie pomnika oraz przekazanie patronatu nad miejscem pamięci zaangażowanej szkole”.

PRZECZYTAJ o obu projektach na stronie Fundacji  Rodziny Popielów „Centrum”

Przed drugą wojną światową obywatelami polskimi było około 3,5 miliona Żydów. Według ostatniego Narodowego Spisu Powszechnego (2011) narodowość inną niż polską (albo jako drugą obok polskiej) zadeklarowało zaledwie 7.508 Żydów – 14 miejsce na liście, daleko za Niemcami, Ukraińcami, Romami. Gdzie się podziała reszta polskich Żydów z trzech i pół miliona przed wojną? Część wyjechała do nowego państwa żydowskiego, Izraela; część zdecydowała się opuścić Polskę po obrzydliwej nagonce antysemickiej w roku 1968. Ale to było w sumie zaledwie kilkaset tysięcy osób. Reszta zginęła w Zagładzie, Holokauście. Nikt nie wie, ilu ich było. Można tylko szacować, że 3 miliony.

Żydów w Polsce już prawie nie ma, ale ślady po nich są niemal wszędzie. Pozostawili po sobie wspaniałe dzieła literackie, jak Julian Tuwim i jego „Lokomotywa”, Stanisław Lem i jego „Solaris”; muzyczne, jak Henryk Wieniawski czy Władysław Szpilman (bohater filmu „Pianista” Romana Polańskiego). Byli sławnymi artystami, jak Jan Kiepura; reżyserami, jak Aleksander Ford i Andrzej Munk. Tę listę można ciągnąc bez końca. Chyba nie ma w Polsce miejscowości, w której kiedyś nie mieszkali Żydzi, bo są z nami razem od 1000 lat. Wystarczy położyć palec gdziekolwiek na mapie i jeżeli w tym miejscu jest jakieś miasteczko, czy wieś, to są tam ślady po Żydach. Trzeba ich nieraz mocno poszukać, ale są.

Śladów tych szuka i utrwala pamięć o nich Dariusz Popiela. Zachęcamy także do ich poszukiwania młodzież szkolną w ramach projektu POZNAJMY SIĘ Nauczyciele i rodzice, zachęcajcie, proszę, uczniów i swoje dzieci do udziału w tym konkursie; opowiedzcie im także o Dariuszu Popieli i jego działalności.

Polska ziemia jest pełna śladów także po innych grupach narodowościowych. Są to Kaszubi, których po wojnie uznawano za Niemców i mniej lub bardziej otwartymi represjami skłaniano do wyjazdu do Niemiec. Są to Łemkowie, Ukraińcy, Bojkowie, Dolinianie – obywatele polscy, których w ramach akcji „Wisła” w latach 1947-1950 przymusowo wysiedlono z terenów Polski południowo-wschodniej; łącznie około 480.000 osób. Ludzie mieli zaledwie dwie godziny na przygotowanie się i opuszczenie domów. Czy zostały tam jeszcze po nich ślady?

To są także Niemcy, którzy musieli opuścić tzw. „Ziemie Odzyskane”, przyznane Polsce w wyniku porozumień ZSRR, USA i Wielkiej Brytanii na konferencjach w Teheranie, Poczdamie i Jałcie. Obejmowały one terytoria poniemieckie, w skład których wchodziły: część Warmii i Mazur, Pomorze Zachodnie, część Wielkopolski i Lubuskiego, Dolny Śląsk i Opolszczyzna. Usuwanie Niemców z tych ziem zapoczątkował rozkaz Naczelnego Dowódcy Wojska Polskiego nr 0236 z 10 czerwca 1945 roku. Żołnierze zostali zobowiązani do wykonywania go „w sposób tak twardy i zdecydowany, żeby germańskie plugastwo nie chowało się po domach, a uciekało od nas samo, a znalazłszy się na swojej ziemi, dziękowało Bogu za szczęśliwe wyniesienie głów. […]. Wykonując swoje zadanie nie prosić a rozkazywać”. Mieszkańcom dawano od kilkudziesięciu minut do kilku godzin na spakowanie niezbędnych rzeczy. Następnie formowano kolumnę, którą prowadzono w kierunku Odry. Tam dokonywano rewizji, konfiskując wszystkie cenniejsze przedmioty, pozostawiając około 20 kg bagażu na osobę. Łącznie wysiedlono blisko 3,5 mln ludzi; wśród nich byli także tacy, którzy uważali się za Polaków. Ich ślady też są godne odnalezienia i zapamiętania.

Projekt Dariusza Popieli Ludzie, nie liczby zasługuje na najwyższe uznanie, a nade wszystko na naśladowanie. Bo ludzie, to nie liczby. Wszyscy ludzie. Bez względu na pochodzenie etniczne czy religię. Pokazywanie dobrych praktyk, takich jak ten projekt jest jednym z najskuteczniejszych sposobów zachęcania innych do działania. To takie działania budują społeczeństwo obywatelskie.

Chętnie pokażemy podobne projekty. Prosimy o kontakt z redakcją naszego portalu.

Andrzej Wendrychowicz

fot. Fundacja Rodziny Popielów „Centrum”


[sc name=”wesprzyj” naglowek=” Buduj z nami patriotyzm obywatelski” tresc=” Twoja pomoc pozwoli nam dalej działać! „]

Jeden komentarz do “Ludzie nie liczby. Projekt Dariusza Popieli zasługuje na najwyższe uznanie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *