Duży Format: 14 kobiet na Marszu Niepodległości

11 listopada ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości. Na trasie przemarszu stanęła grupa kobiet z transparentem „Faszyzm stop”. Dlaczego to zrobiły? Opowiadają Dużemu Formatowi Gazety Wyborczej
 
Lucyna Łukian, lat 57, matka czwórki dzieci, prowadząca jednoosobową działalność gospodarczą. – Najgorsze były dwie godziny na rondzie Dmowskiego. Udawałyśmy, że się nie znamy. Jak którąś rozpoznają, to wpada jedna, a nie wszystkie. Ustaliłyśmy, że zaczynamy przed mostem Poniatowskiego. Tam jest najwęziej. Były największe szanse, że ich zablokujemy.

Agnieszka Markowska, lat 51, matka dwójki dzieci, pracownica firmy ubezpieczeniowej: – Szłyśmy niedaleko Młodzieży Wszechpolskiej. Za nami nieśli wielki czarny baner ze szczerbcem. Mówię do dziewczyn: „Źle stanęłyśmy, bo ci to nam od razu wpieprzą”. Zauważyłam, że przed nami idą państwo koło pięćdziesiątki. Ona elegancka, on w płaszczu z kotylionem. Pocieszałam się, że może będą nas bronić. Później ta pani krzyczała do mnie: „Ty kurwo, co tu robisz? Mąż cię w domu nie pierdoli?!”.
 

 
Kinga Kamińska, lat 69. Pracowała jako bibliotekarka na Politechnice Warszawskiej, później na UW, była starszym kustoszem w IPN: – Czekam na operację biodra. Najadłam się środków przeciwbólowych i przyszłam bez kuli. Po pierwsze, może by mnie poznali po tej kuli. Po drugie, bałam się, że jak usiądziemy na ulicy, to tą kulą będą nas tłuc.

Elżbieta Podleśna,lat 49, psychoterapeutka, kierowniczka ośrodka terapii uzależnień: – Parokrotnie dostałam kopniaka w plecy, po nerkach, bo bohaterowie lubili zachodzić od tyłu. Zostałam też czymś oblana po twarzy. Nie chcę się domyślać, co to było. Miałam chusteczki, to się wytarłam.

Krystyna Zdziechowska, lat 54, matka dwójki dorosłych dzieci, lekarka anestezjolog: – To był nasz krzyk rozpaczy. Poszłyśmy tam z poczucia beznadziejności, bo widzimy, że instytucje do tego powołane – policja, urząd wojewody, urząd miasta – nie reagowały na hasła neofaszystowskie i rasistowskie wznoszone na wcześniejszych Marszach Niepodległości. Pozwala się na przyjazdy działaczy zagranicznych, jawnie faszyzujących ugrupowań. Zaprasza się ich do Sejmu.

Ewa Błaszczyk, lat 43; prowadzi własną działalność gospodarczą. Branża: IT – Teraz słyszę, że poszłyśmy prowokować. Nie. Poszłyśmy dostarczyć dowody – podkreśla.

W Marszu Niepodległości poszło 14 kobiet – działaczek ruchu Obywatele RP, Warszawskiego Strajku Kobiet oraz płockiej inicjatywy Jedzenie zamiast Bomb. Na moście Poniatowskiego stanęły także: Beata Geppert (lat 62, tłumaczka języka francuskiego kabinowa i literacka), Maria Bąk-Ziółkowska (lat 63, architekt wnętrz), Zofia Marcinek (lat 23, tłumaczka), Izabela Możdrzeń (lat 36, specjalistka ds. zintegrowanego systemu zarządzania przedsiębiorstwem), Monika Niedźwiecka (lat 43, nauczycielka języka polskiego), Agnieszka Wierzbicka (lat 42, doradca podatkowy), Katarzyna Szumniak (lat 53, wydawczyni i księgarka), Katarzyna Kwiatkowska (lat 45, z wykształcenia informatyk).

– Decyzja o akcji była przemyślana, godziłyśmy się z tym, że mogą nas jednak poturbować – mówi Agnieszka Markowska.

Tekst w Dużym Formacie – tutaj.

Zdjęcie: Duży Format Gazety Wyborczej/Agata Grzybowska

Jeden komentarz do “Duży Format: 14 kobiet na Marszu Niepodległości

  • 17 listopada, 2017 o 09:49
    Bezpośredni odnośnik

    „Teraz słyszę, że poszłyśmy prowokować. Nie. Poszłyśmy dostarczyć dowody – podkreśla”
    Ależ oczywiście, dlaczego miałbym uważać inaczej?

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *