18 lipca 2018 – bilans dnia

Ten dzień mógł i nadal może być punktem zwrotnym. Wszystko jest w naszych rękach. Obywateli i partii opozycji. Tym razem nie wszystko jest w rękach PiS. Mieliśmy próbkę zapowiedzianego „wiecu na zakazanej ziemi”. Po raz pierwszy w dwuletniej już historii brutalnego nierzadko egzekwowania „zakazu Kuchcińskiego” zdarzyło się tak, że pod rękę z ludźmi objętymi zakazem stanęli posłowie opozycji, chroniąc obywateli swymi immunitetami, solidarnie godząc się wspólnie ponieść konsekwencje

Mieliśmy próbkę zapowiedzianego „wiecu na zakazanej ziemi”. Po raz pierwszy w dwuletniej już historii brutalnego nierzadko egzekwowania „zakazu Kuchcińskiego” zdarzyło się tak, że pod rękę z ludźmi objętymi zakazem stanęli posłowie opozycji, chroniąc obywateli swymi immunitetami, solidarnie godząc się wspólnie ponieść konsekwencje. Byli tam politycy wszystkich opcji – ci ludzie rzadko, o ile kiedykolwiek, stają dzisiaj ramię w ramię. Dlaczego to było możliwe? Otóż władza przekroczyła istotny próg. I na własne oczy zobaczyła skutek. Wzrasta więc determinacja protestu. Protest jednoczy ludzi dotąd podzielonych. Koszt dla władzy rośnie. Te krzywe w końcu przetną się tak, że koszt przekroczy możliwe do osiągnięcia korzyści. Tak dotąd stało się na Krakowskim Przedmieściu z miesięcznicami i tak stało się w Puszczy Białowieskiej. Tak również może się stać w o wiele ważniejszej dla Polski sprawie sądów.

 

Zapowiedziane cele

Chodzi o postulat wykonania przez Polskę jasno określonych zaleceń Komisji Europejskiej dotyczących rządów prawa. Uchwałę w tej sprawie, spisaną wspólnym wysiłkiem organizacji i ruchów obywatelskich oraz partii opozycji, przedłożyli dzisiaj posłowie. Odpadła w minutę ekspresowego głosowania. Ale powróci, bo właśnie ona jest naszym celem, a nie pisowska nowelizacja ustawy o SN. Dzisiaj chodzi nie o to, żeby reagować na poczynania władzy, ale o to, by ją zmusić do ustępstw. Uchwała wobec tego do Sejmu powróci, zresztą już dziś wróciła.

 
CZYTAJ TEŻ: Posłanka Nowoczesnej zgłosiła wprowadzenie obywatelskiej uchwały do obrad porządku
 

Ogłosiliśmy wiec na zakazanej ziemi. Otwarcie i publicznie zapowiadając władzy, że na ogrodzony barierkami i kordonami policji zamknięty teren wokół sejmowych budynków wejdziemy pod osłoną poselskich immunitetów. Dlaczego to zapowiedzieliśmy i po co? Zapowiedź oczywiście była wyzwaniem rzuconym władzy, która lubi myśleć, że może wszystko. Była również silnym, adresowanym do władzy apelem, by rozważyła zyski i straty. Stanowiła jednak równocześnie jakąś gwarancję spokojnego przebiegu wydarzeń.

Po pierwsze dlatego, że działające w zaskoczeniu kierownictwo policji i innych służb reaguje niebezpiecznie gwałtownie i całkowicie nieracjonalnie. Po drugie jednak i o wiele ważniejsze zapowiedź tego rodzaju przesądzała w jasny i dla wszystkich czytelny sposób o rachunku sił. Siła jest oczywiście po stronie władzy. Obywatele są w oczywisty sposób bezsilni w tej konfrontacji. O naszym wejściu lub nie na „zakazaną ziemię” nie rachunek sił decydował, a rachunek zysków i strat. Mogliśmy i możemy wejść i stanąć na tej ziemi wtedy i tylko wtedy, gdy władza nie zdecyduje się użyć siły przeciw nam – choć jej już wielokrotnie, czasem niezwykle brutalnie używała. Tym razem musiałaby to zrobić na oczach świata. I tym razem nie tylko przeciw nam, zwykłym obywatelom, ale również przeciw parlamentarzystom, otwarcie depcząc ich immunitety, a z nimi wszelkie ślady pozorów parlamentaryzmu.

 
PRZECZYTAJ TAKŻE: Wiec na zakazanej ziemi. Obywatele wspólnie z posłami opozycji
 

Wiec na „zakazanej ziemi”, którego władza boi się panicznie w czytelny dla wszystkich sposób do tego stopnia, że zamienia Sejm w ufortyfikowaną twierdzę, jest z powodu tego strachu potężnym środkiem nacisku. On powinien być wobec tego stosowany z umiarem. Więc najpierw zapowiedź, potem dowód możliwości, wreszcie, w ostateczności – sam wiec: strajk bezpośrednio przed sejmowymi budynkami. Do skutku.

Nie przemówienia na wiecach protestu, ale realny nacisk.

O co chodzi w tej grze? Władza – zaskoczona obrotem spraw w Komisji Europejskiej i postawiona wobec perspektywy bezprecedensowego wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE – liczy oczywiście na czas. Na to, że zanim wyrok nastąpi, SN zostanie faktycznie przejęty przez partyjnych nominatów o kwalifikacjach i mentalności Julii Przyłębskiej. „Kompromis” z Unią zawarty po tym fakcie, miałby już dla PiS znaczenie o wiele mniejsze. Nam chodzi o to, by tę galopadę PiS powstrzymać. PiS oczywiście nadal ma w rękach wszystkie możliwości. My dysponujemy wyłącznie konsekwencją wobec przemocy. Chodzi więc tylko o to, by przemoc władzy – zwłaszcza jawna przemoc prawna – stała się czytelnym, nie poddającym się interpretacjom faktem w oczach opinii publicznej. Polskiej i międzynarodowej. Przemoc prawna uzasadnia zaś użycie środków, którymi Komisja Europejska i zwłaszcza europejski Trybunał Sprawiedliwości dysponują. Chodzi o skrócenie procedur. Jeśli więc PiS przepchnie podjęte już decyzje w sprawie SN, to czas na ich realizację okaże się jednak krótszy.

Efekty

Od rana pod Sejmem zjawiło się około tysiąca obywateli. To środek roboczego tygodnia. Mobilizacja w godzinach pracy. Tysiąc to była – jak się okazało – frekwencja szczytowa w stale rotującej grupie. Jednakże właśnie w obawie przed mobilizacją społecznego oporu władza najwyraźniej postanowiła próbować go przeczekać. Czytania ustawy o Sądzie Najwyższym dzisiaj nie było.

Komenderujący policją minister Brudziński jednak rzeczywiście myśli i umie wyciągać wnioski w odróżnieniu od kompletnie bezmyślnego Błaszczaka, którego zastąpił. Z satysfakcją i rozbawieniem patrzyłem dzisiaj na funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej – a był wśród nich osławiony „damski bokser”, facet, który nas nie lubi ze szczerego serca i który wyglądał jak powstrzymywany smyczą rottweiler. Wbrew oczekiwaniom na interwencję się nie zdecydowano i to nie rottweiler tę decyzję podjął, a ktoś, kto trzymał koniec smyczy. Decyzja zapadła właśnie dlatego, że siłowe rozwiązanie oznaczałoby konieczność fizycznej przemocy również wobec posłów.

Wystarczy, że staną z nami pod ręce. Pokazaliśmy dzisiaj, że da się to zrobić i jak to zrobić można. Zobaczyli to także posłowie i dziś już dobrze wiadomo, jak wielka siła z tego wynika. Zobaczyli to również ludzie władzy. Dzień, w którym parlamentarzyści opozycji opuszczą sejmową salę plenarną, jak opuścili niedawno osławiony namiot hańby polskiego parlamentu, i staną z obywatelami prowadząc ich na „zakazaną ziemię”, będzie tym, w którym PiS przegra batalię o sądy. Będzie też pierwszym dniem końca tej władzy.

Niezależnie od tego, że Brudziński odpowie kiedyś za poczynania całego swego obozu, który dokonuje w Polsce zamachu stanu oraz za własne działania, wśród nich za tę specjalną politykę odróżniania wśród nas „ekstremistów” traktowanych specjalnie, jak dziś potraktowano po raz kolejny Klementynę Suchanow, skuwając ją kajdankami – ja jednak wolę Brudzińskiego od Błaszczaka i od całej reszty PiS. To przynajmniej jest ktoś, kto kalkuluje.

Wraz z powyższymi wyrazami jakiegoś uznania, niech jednak minister Brudziński przyjmie do wiadomości pewne istotne dlań ograniczenia własnego pola manewru. Widzieliśmy dzisiaj bowiem kilka innych interesujących rzeczy.

Kilkanaście osób – jeśli dobrze liczę – przekroczyło policyjne barierki, choć wciąż nie granicę terenu Sejmu. Policja interweniowała. Ludzie usiedli w biernym oporze na chodniku przy Wiejskiej. Na miejskim chodniku – nie sejmowym. Długo trwały „czynności” polegające na ustalaniu tożsamości siedzących, z których część odmawiała okazania dowodów osobistych. Siedzących jednak policja nie wyniosła, choć taki był zwyczaj do tej pory. Poza terenem Sejmu pojawiła się więc Straż Marszałkowska – to jawne przekroczenie bezwzględnie dotąd przestrzeganej rutyny. To Straż Marszałkowska – jak zwykle brutalnie, bo to są najczęściej nie dość wyszkolone, motywowane agresją osiłki – wyniosła protestujących. To zaś jest dla nas – i również dla Pana, Panie Brudziński – widomy znak, że nie w każdych okolicznościach i nie w każdym przypadku może Pan liczyć na bezwzględną lojalność policjantów.

Spośród kilku rad, które miałbym dla Pana z tej okazji, wymienię jedną, najmniej dla mnie samego korzystną. Niech Pan może zacznie im przyzwoicie płacić, zwłaszcza za nadgodziny, bo ja coraz częściej słyszę ich jawnie wyrażaną niechęć do przełożonych i widzę okazywaną nam, już zupełnie nieskrywaną sympatię.

fot. Katarzyna Pierzchała
fot. Katarzyna Pierzchała
Swoje zrobiliśmy

Mówię o Obywatelach RP. W znacznej mierze dzięki współpracy – przede wszystkim ze Strajkiem Kobiet, KOD-em, Wolnymi Sądami i innymi organizacjami obywatelskimi oraz z partiami, w tym zwłaszcza z PO i Nowoczesną. Nasze wyrazy wielkiego dla Was uznania czuję się w obowiązku wyrazić publicznie, bo okrzyk „Uwaga, tu obywatele!” o tyle bywa nieuzasadniony, że czyni z nas, Obywateli RP, tymi, którzy w tym wspólnym działaniu zbierają sympatię uczestników protestów ponad prawdziwą miarę tego, co wynika z rzeczywistego zaangażowania i znaczenia wszystkich. Doświadczenie współpracy z Wami jest dla nas bezcenne. Wiemy, jak było trudne dla Was i za wszystkie uciążliwości przepraszamy.

Dla nas to jest czas na krok wstecz. Możecie liczyć na nas zawsze. Bezwarunkowo. Będziemy uczestniczyć we wspólnych działaniach równie intensywnie, jak dotychczas. Wszystko, co chcieliśmy zaproponować specyficznie własnego i co do zaproponowania mieliśmy, już zaoferowaliśmy. W naszej specjalności zrobiliśmy, co należało zrobić. Czas wesprzeć tych, którzy mają inne doświadczenia.

Jesteśmy przekonani, że bój o sądy wygramy, że mamy dziś w rękach wszystkie możliwości. Do jutra, w czwartek 19 lipca 2018.

Zdjęcie — Agencja Gazeta

8 komentarzy do “18 lipca 2018 – bilans dnia

    • 19 lipca, 2018 o 15:05
      Bezpośredni odnośnik

      Zasięg środowiska Obywateli RP dobrze oddaje liczba komentarzy pod artykułami, zwykle poniżej pięciu, ale ostatnio w związku z dziejowymi wydarzeniami potrafi dobić nawet do dziesięciu. Niestety połowa krytycznych. Zwolenników jak zwykle około pięciu, chociaż czasem tylko dwóch lub trzech. Sądząc po liczbie komentarzy, Obywatele RP są całkowicie fikcyjnym tworem pozbawionym jakiegokolwiek związku ze społeczeństwem.

      Odpowiedz
  • 19 lipca, 2018 o 06:58
    Bezpośredni odnośnik

    Dobry numer z tym szmuglem w bagażniku. O ile to prawda. Posłowie spełnili ważną rolę, ale i tak na niedemokratyczne listy partyjne nie zagłosuję.

    Może nie czas o to pytać właśnie teraz, bo są inne priorytety, ale już teraz postawię pytanie na najbliższą przyszłość: Czy ORP nadal zajmuje się koncepcją prawyborów w wyborach do Sejmu, czy już ostatecznie z tego zrezygnowała? Obok spraw bieżących warto by było nie zaniedbywać rzeczy z natury długofalowych. Ewentualne prawybory należałoby organizować właśnie teraz. W następnym roku będzie po ptokach z efektami podobnymi do samorządów.

    Odpowiedz
    • 19 lipca, 2018 o 14:59
      Bezpośredni odnośnik

      Przedostanie się do sejmu w bagażniku samochodu to naruszenie prawa, a przede wszystkim kompromitacja. Ale nie będę się spierał o odbiór społeczny, może faktycznie akcja wzbudziła podziw w społeczeństwie, a nie politowanie. Kto wie.

      Odpowiedz
  • 19 lipca, 2018 o 14:56
    Bezpośredni odnośnik

    Rano i do południa pod sejmem nie było żadnego tysiąca. Sam redaktor Fusek pisze, że tysiąc to się przewinął przez cały dzień (z tym się mogę zgodzić, bo nie śledziłem cały dzień, a i tysiąc w sumie przez cały dzień to jak najbardziej liczba, którą każdy zwolennik pisu chętnie zaakceptuje bez wykłócania się o szczegóły). Czy redaktor Fusek jest zatem pisowskim trollem? Może uzgodnijcie wersje. Znamienne, że nawet gdyby był ten tysiąc rano, to tysiąc osób na proteście nie ma żadnego znaczenia w skali dziesięciu milionów głosujących w wyborach. Ale dzisiaj opozycja jest w takim położeniu, że musi mydlić oczy, jakoby od rana był tysiąc. Te wzruszające marzenia o tysiącu uczestników mówią wszystko o Waszej sytuacji. Przy okazji – Obywatele RP zorganizowali już około tysiąca protestów, na ile Państwo szacują liczbę protestów, które pozwolą osiągnąć cel rozumiany w ten sposób, że już nie trzeba będzie protestować? Bo opowieści, że osiągacie wspaniałe cele, a i tak musicie dalej protestować, trudno traktować poważnie. Ile więc? Koło 10 tys. protestów wystarczy? Czy może sto tys.?

    Odpowiedz
    • 20 lipca, 2018 o 10:10
      Bezpośredni odnośnik

      Jakie to ma znaczenie.
      Faktem jest, że PiS zgotował Polakom piekło, jakiego nigdy nie było, nawet w czasach PRL.
      Nie ma dnia, aby w Polsce nie było protestów !

      Odpowiedz
      • 21 lipca, 2018 o 09:24
        Bezpośredni odnośnik

        Właśnie! 🙂

        Protesty są w CAŁEJ Polsce.

        Są ludzie, którzy nie idą na manifestacje , nie mówią głośno, co myślą, ale wiedzą swoje.
        Jest tak też w małych miejscowościach.

        Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *